W zeszłym roku czterech sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie przeszło w stan spoczynku, czyli na sędziowską emeryturę. Orzekali w różnych wydziałach: cywilnym, karnym oraz pracy i ubezpieczeń społecznych. Powstały wakaty, które należało szybko uzupełnić.
- Bo u nas orzeka 16 sędziów, a więc odeszła jedna czwarta. To był poważny uszczerbek kadrowy - przyznał w rozmowie z naszym reporterem sędzia Stanisław Sielski, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie.
Zainteresowanych do obsadzenia wakatów nie brakowało – na trzy posady aspirowało wielu kandydatów, sędziów Sądu Okręgowego, bo dla nich to była szansa na znaczący awans. Natomiast na stanowisko w wydziale pracy i ubezpieczeń społecznych była tylko jedna chętna. Nie miała konkurencji.
- Sędziowie, którzy mogliby kandydować, tylko znacząco się uśmiechali, gdy byli pytani dlaczego nie zgłosili się – opowiada portalowi niezalezna.pl rozmówca doskonale znający realia w środowisku sędziowskim na Podkarpaciu.
Inaczej widzi to sędzia Sielski.
- Sytuacja z jednym kandydatem nie jest niczym nadzwyczajnym. Sam, gdy zostawałem sędzią Sądu Apelacyjnego, byłem jedyny – wspomina.
Tym razem jednak chodzi o sędzię Ewę Prenetę-Ambicką, która dzisiaj jest przewodniczącą wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Z oficjalnego biogramu wynika, że zrobiła błyskawiczną karierę. Już kilkanaście miesięcy po zaprzysiężeniu na sędziego została wiceprezesem Sądu Rejonowego w Rzeszowie, później dość szybka (po pięciu latach) nominacja na sędziego Sądu Okręgowego, następnie funkcja prezesa Sądu Okręgowego (sześcioletnia kadencja od 2005 r.), dzisiaj delegacja do Sądu Apelacyjnego. A także członkostwo w Krajowej Radzie Sądownictwa (druga kadencja, na finiszu).
I tutaj pojawia się największa kontrowersja. Kandydatury sędziów musiała bowiem ocenić Krajowa Rada Sądownictwa. I wydała opinię. Także wobec Ewy Prenety-Ambickiej, czyli swojej członkini.
- Dotychczas panowała nieformalna zasada, że w trakcie kadencji członkowie KRS nie aspirują do nowych stanowisk, aby nie wzbudzać wątpliwości – podkreśla nasz rozmówca.
Na początku marca Krajowa Rada Sądownictwa przyjęła uchwałę „w przedmiocie przedstawienia wniosku o powołanie do pełnienia urzędu na cztery stanowiska sędziego Sądu Apelacyjnego w sądzie Apelacyjnym w Rzeszowie”. Prezydentowi przesłano cztery kandydatury, wśród nich Ewy Prenety-Ambickiej.
Otrzymała „bardzo dobrą ocenę kwalifikacyjną”, a w uzasadnieniu czytamy:
„ (…) wykazuje się wysokimi umiejętnościami zawodowymi oraz predyspozycjami osobowościowymi do pełnienia obowiązku sędziego drugoinstacyjnego. Opiniowana dba o prawidłowy i sprawny przebieg postępowania oraz koncentrację materiału dowodowego. Prawidłowo redaguje postanowienia i wyroki, a sporządzane przez kandydatkę uzasadnienia orzeczeń odpowiadają wymaganiom ustawowym”.
źródło - uchwała Krajowej Rady Sądownictwa
„Spełnia wszelkie wymagania i jest bardzo dobrym kandydatem do powołania na stanowisko sędziego Sądu Apelacyjnego” - podkreślono w uchwale KRS.
Podobne „laurki” wystawiono pozostałym kandydatom, a pomimo to prezydent Andrzej Duda długimi miesiącami nie podejmował decyzji. Tak długi brak reakcji wywołał falę spekulacji na Podkarpaciu.
- Bo zazwyczaj powołania następują bardzo szybko, aby uzupełnić wakat – przyznaje sędzia Sielski.
Inny rozmówca podkreśla, że krążyły rozmaite plotki - także o tym, że skoro tak długo brak nominacji, to kandydatury zostaną odrzucone.
Sytuacja uległa zmianie w ubiegłym tygodniu. Do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie dotarła informacja, że prezydent podpisał akty powołania dla dwóch sędzi, także Ewy Prenety-Ambickiej.
A już w najbliższą środę w południe odbędzie się uroczystość ich wręczenia.
Próbowaliśmy porozmawiać z sędzią Prenetą- Ambicką, ale w sekretariacie wydziału, którego jest przewodniczącą, usłyszeliśmy, że jest w delegacji służbowej w Warszawie. Poprosiliśmy o kontakt telefoniczny, ale (za pośrednictwem pracownicy sekretariatu) spotkaliśmy się z odmową.
Przeglądając archiwalne informacje ze sporym zaskoczeniem odkryliśmy, że na stronie Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu nadal widnieje relacja (z marca 2012 r.) z uroczystego otwarcia budynku sądu i prokuratury w tym mieście. Wśród gości byli politycy, prawnicy (wśród nich Ewa Preneta-Ambicka), samorządowcy... Na zdjęciach można też zobaczyć ówczesną prokurator apelacyjną w Rzeszowie Annę H. - dzisiaj nie możemy podać pełnego nazwiska, bo jest uwikłana w tzw. aferę podkarpacką. A jej główny bohater - były poseł PSL Jan B. - długo zasiadał w Krajowej Radzie Sądownictwa.