- W III RP otoczyliśmy się takim ulepkiem, pozorem prawdy, pozorem szczęścia, pozorem przyjaźni, pozorem koleżeństwa. Zginęła nagle ta wspaniała chwila, gdy słuchamy w ciszy księdza Jerzego i Jana Pawła II – mówi rzeźbiarz Jerzy Kalina. Był on autorem trzech ołtarzy papieskich w Warszawie w 1984, 1991 i 1999 r. Z powodu jednego z projektów wybuchła awantura – pomysł umieszczenia wielkiego krzyża na ścianie Pałacu Kultury doprowadził do białej gorączki sowiecką ambasadę. W rocznicę śmierci Jana Pawła II obejrzyj poniżej niezwykłą rozmowę z artystą w „Wywiadzie z chuliganem” (FILM).
Krzyż na ścianie Pałacu Kultury, zawieszony na stalowych linach, miał mieć strukturę kryształu i zmieniać się na oczach pielgrzymów wraz z przemieszczaniem się Słońca w czasie papieskiej mszy. Sowiecka ambasada, przeżywająca w czasie pielgrzymek Jana Pawła II nerwowe chwile, tego już nie zdzierżyła – uznała za agresywną demonstrację, że sowiecki symbol, dar Stalina dla Polaków, podbity został i unieważniony przez chrześcijaństwo. Przestraszone władze PRL po oficjalnym proteście ambasady zablokowały projekt Kaliny.
To nie był jedyny przypadek, gdy Jerzy Kalina zdenerwował Moskwę – był też autorem znanego na całym świecie grobu Błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki przed kościołem św. Stanisława Kostki, przed którymi klęczało dwóch papieży, a także Margaret Thatcher, George Bush czy Václav Havel, a w nowszych czasach Victor Orban czy Micheil Saakaszwili.
Dziś denerwuje Moskwę po raz kolejny, jako autor pomnika smoleńskiego, który odsłonięty zostanie 10 kwietnia 2018, w siódmą rocznicę katastrofy.
Autor ołtarzy papieskich uważa, że elity III RP odrzuciły dziedzictwo Jana Pawła II i księdza Jerzego Popiełuszki.
Istnieje taki potworny stan, który nas męczy do tej pory. Tak nie można budować, nie można żyć, nie można tworzyć. Można być szampańsko dowcipnym, erudycyjnie i intelektualnie wyposażonym. Ale osadza się to i buduje na kłamstwie, na łgarstwie, na pozorach. Nie ma punktów oparcia
– mówi Jerzy Kalina.
Jak stwierdza, dziś nadszedł czas, by przerwać to kłamstwo i skończyć z autocenzurą:
Tutaj i teraz chcę powiedzieć, co czuję i jaki jest mój stosunek do czasu, który przeżyłem w naszym kraju. Nie ma „jutro”. Niech wreszcie będzie „dziś”, gdy będziemy wypowiadali to, co się mówi między nami. Chciałbym, żebyśmy nie zamierali w tym tyglu, co ma szalony potencjał, ale on się nie może wyzwolić. Żebyśmy mieli taką chwilę pewności, że nie wszystko to marne
- stwierdza.
OBEJRZYJ NIEZWYKŁĄ ROZMOWĘ Z JERZYM KALINĄ PONIŻEJ: