Wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego sędzia Maciej Muszyński zwrócił uwagę, że bezprawne i niekonstytucyjne próby „unieważnienia” wyroku TK mogą się skończyć Trybunałem Stanu dla przyszłego premiera, a dla marszałka Sejmu nawet postępowaniem karnym. – Z punktu widzenia prawa konstytucyjnego to zamach stanu – tłumaczy „Gazecie Polskiej Codziennie” sędzia Sądu Najwyższego prof. dr hab. Paweł Czubik.
Grzegorz Broński: Prof. Mariusz Muszyński, wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, jednoznacznie odniósł się do pomysłów ws. „unieważnienia” jednego z wyroków TK. Wypunktował, dlaczego to niedorzeczny projekt. W publikacji na łamach „Rzeczpospolitej” wręcz przyznał, że „festiwal prawniczego kretynizmu ma się dobrze”.
prof. dr hab. Paweł Czubik: Sędzia Muszyński jest wybitnym prawnikiem. To ostre stwierdzenie, ale bardzo adekwatne do obecnego stanu rzeczy. Innymi słowy: każda głupota, którą można było wymyślić, została już wymyślona w ostatnich dniach. To moje subiektywne odczucie. Wewnątrz koalicji mającej chęć przejęcia władzy tworzy się świadomość, że rozwiązania, które sugeruje się w projekcie Iustitii, rażąco naruszają konstytucję. W związku z tym środowisko skrajnie spolityzowanych sędziów powoli traci poparcie polityczne co do tych projektów. Efektem tego jest wrzask, bo mocno zaangażowane dotychczas politycznie organizacje, w zasadzie „związki zawodowe” sędziowskie, zauważają, że ich postulaty nie będą realizowane. I starają się tę realizację po prostu wymusić.
Cechą orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego jest ich ostateczność. Są niezaskarżalne, niewzruszalne i niepodważalne. Na to zwraca uwagę prof. Muszyński. A mimo to są środowiska, które jeden z wyroków chcą „unieważniać”.
Kolejny absurdalny pomysł. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego można „odwołać” wyłącznie wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego wydanym w innym składzie, w innych realiach. Trybunał może odstąpić od swojej linii orzeczniczej. Tego poprzez jakiekolwiek działania w fazie politycznej zrobić się nie da. Opowieści, że jest inaczej, to bajki.
Sędzia Muszyński zwraca uwagę, że nawet gdyby powstał jakiś potworek prawny i nazwano by go „unieważnieniem” wyroku, to przecież ten wyrok został opublikowany w „Monitorze Polski” czy „Dzienniku Ustaw”.
Oczywiście, z „Dziennika Ustaw” nie można tego po prostu wycofać, usunąć, poza tym czym to zastąpić, publikacją w „Dzienniku Ustaw” wspomnianej uchwały naruszającej standardy prawnokonstytucyjne? Jaki byłby aksjologiczny wymiar przy jej stosowaniu? To w gruncie rzeczy nic nie zmieni, nie pojawi się nagle, nie zmartwychwstanie usunięta norma, którą wyrok TK derogował z systemu prawnego. To są fundamentalne kwestie, które wynikają zarówno z tzw. technikalii procesu legislacyjnego, ogłaszania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jak i istoty procesu legislacyjnego. Rozmawiamy o środowisku prawniczym mocno spolityzowanym, które potrafi powiedzieć wszystko dla osiągnięcia własnych celów. Dawno wypowiedzi tego środowiska straciły związek zarówno z prawem, jak i nawet z logiką.
„Skoro fizyczne usunięcie wyroku Trybunału z »Dziennika Ustaw« nie zmieni treści ustawy, ktoś musi zarządzić dopisanie starego fragmentu. Ale ustawa to nie jest pamiętnik koleżanki szkolnej” – przestrzega wiceprezes TK. Będziemy mieli dwie ustawy?
Teoretycznie, bo tej drugiej tak naprawdę nie będzie, ciągle będzie jedna ustawa zmodyfikowana orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Niestety, bałagan może się pojawić za chwilę we wszystkim, będziemy mieć dwie Krajowe Rady Sądownictwa, dwa Sądy Najwyższe itd.
Sędzia Muszyński zwrócił również uwagę, że łatwo być czyimś doradcą prawnym, gdy się nie ponosi konsekwencji. Tymczasem każde z tego typu zapowiadanych działań jest deliktem konstytucyjnym i przestępstwem urzędniczym. „Konsekwencją tego jest Trybunał Stanu dla prezesa Rady Ministrów, a dla marszałka Sejmu i osób wykonujących te polecenia – postępowanie karne” – napisał.
Właśnie tak. W tej chwili może się któremuś z polityków wydawać, że robi coś poprawnie, ale niedługo może się okazać, iż wpadł w sidła i ma ogromny problem, i to taki, który jest nieporównywalny z jakimikolwiek innymi w historii parlamentaryzmu Rzeczypospolitej Polskiej.
Gdyby do czegoś takiego doszło, to odpowiedzialność co najmniej polityczna jest pewna. Może się jednak okazać, że ci, którzy będą za tym stali, szybciej niż myślą, poniosą odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu lub wprost przed sądami powszechnymi.
Politycy o tym zapomnieli?
Uważam, że na razie tak się nie stanie. To nie jest decyzja polityków, to jest pewne podpuszczanie polityków przez środowiska skrajnie spolityzowanych sędziów czy też prawników zainteresowanych pewnego rodzaju profitami. Politycy są moim zdaniem dość świadomi tego, co się dzieje. Przynajmniej taką mam nadzieję. Takie uchwały to z punktu widzenia prawa konstytucyjnego zamach stanu. A za zamach stanu odpowiedzialności po prostu nie da się uniknąć.
Zachęcamy do pozyskiwania wiedzy wraz z poniedziałkowym wydaniem dziennika #GPC.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) November 19, 2023
Zostań jednym z naszych prenumeratorów - wybierz swoją ofertę i ciesz się dostępem do rzetelnych informacji » https://t.co/5oUNtNgoqJ
Więcej od 00:00 na » https://t.co/1HYRtWjbz8 pic.twitter.com/TRd9T8F9vp