Służby zabezpieczyły rzeczy krakowskiej sędzi Beaty Morawiec w związku z postępowaniem, w którym wystąpiono o uchylenie jej immunitetu. Śledczy zapewnili, że rzeczy zostały wydane dobrowolnie i mogą stanowić dowody w postępowaniu. Z kolei sędzia Morawiec powiedziała, że gdyby nie przekazała prokuratorowi i funkcjonariuszom CBA laptopa i pendrive'a to ci, zgodnie z postanowieniem prokuratury, przeszukaliby jej mieszkanie. Jej zdaniem jest to przekroczenie uprawnień.
Rzeczniczka Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik nie poinformowała, jakie rzeczy zostały zabezpieczone. Zapewniła przy tym, że w miejscu zamieszkania sędzi Morawiec nie przeprowadzono przeszukania.
- Na podstawie przepisów kodeksu postępowania karnego, doszło do dobrowolnego wydania rzeczy, które zostały zabezpieczone i mogą stanowić dowód w postępowaniu
- przekazała prokurator.
Sędzia Beata Morawiec powiedziała, że o godz. 6.30 ona i sąsiedzi zostali obudzeni przez prokuratora, i dwóch pracowników CBA z Katowic, którym przekazała laptopa oraz pendrive’a. Potem prokurator i CBA pojechali do sądu okręgowego, skąd zabrali wydrukowany przez sędzię plik oraz drukarkę.
Morawiec określiła sytuację "ewidentnym przekroczeniem uprawnień, stosowaniem środków nieadekwatnych do potrzeb". Według niej wystarczyło, aby prokurator i pracownicy CBA z Katowic zadzwonili wcześniej i umówili się "niekoniecznie na godz. 6.30, a np. za trzy godziny w sądzie".
- Uważam, że nie mieli prawa żądać ode mnie wydania rzeczy dopóki nie mam uchylonego immunitetu
– powiedziała i podkreśliła, że na laptopie są dane wrażliwe, w tym notatki związane ze sprawami, które będą prowadzone prawie do połowy listopada, oraz projekty wyroków. Jak dodała, pracownik CBA zapewnił ją, że najpóźniej w poniedziałek otrzyma laptopa z powrotem.
Sprawa ma związek z postępowaniem prowadzonym m.in. w sprawie korupcji. We wtorek Prokuratura Krajowa poinformowała o skierowaniu do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wniosku o odebranie immunitetu sędzi Sądu Okręgowego w Krakowie Beacie Morawiec. Prokuratura chce postawić sędzi zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Według ustaleń śledczych, które opisał we wtorkowym komunikacie dział prasowy Prokuratury Krajowej, sędzia przyjęła wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać, a zawarta przez nią umowa miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa.
Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień, jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej - jak czytamy w komunikacie - prokuratura chce przedstawić w związku z wyrokiem wydanym przez skład orzekający pod przewodnictwem M., korzystnym dla oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony.
Według śledczych przed wydaniem tego wyroku oskarżony skontaktował się z Morawiec i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne.
- W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam – jak wynika z zeznań świadków – opowiadał, że sędzia "jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy". W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy
- podała Prokuratura Krajowa.