"Dojeżdżam do domu, podobno czekają na mnie panowie z ABW. Dziecko dało znać że czekają pod bramą" - relacjonowała Beata Szron, właścicielka miejsca, w którym tymczasową siedzibę miała Telewizja Republika.
Przy włączonej kamerze Szron relacjonowała na żywo, co dzieje się przed jej domem. Faktycznie byli tam mężczyzna i kobieta z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "My tu nie przyjechaliśmy w sprawie wyborów" - tłumaczył agent ABW, domagając się wyłączenia kamery. "Nie ma potrzeby nagrywania. To nie jest skierowane w pani kierunku" - dodawał. "Nie jest w kierunku wyborów, ani nic. Proszę to wyłączyć" - dodał.
Po krótkiej wymianie zdań dwoje funkcjonariuszy ABW... odstąpiło od działań i wsiadło do samochodu.