Klęska kornika w Puszczy Białowieskiej doprowadziła do poważnego zagrożenia bezpieczeństwa ludzi. Upadające drzewo przygniotło drwala, który w wyniku zdarzenia zmarł na miejscu – poinformowało Ministerstowo Środowiska.
Do tragedii doszło 24 lutego w leśnictwie Teremiski . Czterech pracowników zakładu usług leśnych usuwało zagrażające odwiedzającym las zaatakowane przez kornika świerki. Po zakończonej na jednego z nich przewróciła się brzoza, wyrwana z korzeniami prawdopodobnie podmuchem wiatru.
50-latek został trafiony w głowę i zmarł na miejscu. Mimo założonego kasku nie miał żadnych szans.
Najbardziej tragiczne jest to, że zginęła osoba, która pracowała właśnie po to, aby do takich sytuacji nie dopuścić
- skomentował ze smutkiem nadleśniczy Nadleśnictwa Białowieża Dariusz Skirko.
Dokładną przyczynę zdarzenia wyjaśni dochodzenie, które prowadzi policja. Teren wypadku jest zabezpieczony. Obowiązuje tam zakaz wstępu.
Obecnie część terenu nadleśnictwa jest objęta zakazem wstępu właśnie dlatego, żebyśmy mogli zabezpieczyć szlaki turystyczne. Usuwamy niebezpieczne drzewa, żeby wszyscy mogli spokojnie przyjechać do puszczy, obejrzeć ją i z niej wrócić
– dodał Skirko.
Trwająca od 2012 roku plaga kornika w trzech puszczańskich nadleśnictwach zabiła już około 800 tysięcy świerków. Pojawianie się tego owada w lesie jest zjawiskiem cyklicznym, po 2012 r. leśnikom odebrano jednak możliwość reagowania na to zagrożenie i w efekcie doszło do sytuacji klęski.
Suche świerki i inne osłabione przez to zjawisko drzewa są bardzo poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa turystów i okolicznych mieszkańców. Większość prowadzonych obecnie w Puszczy Białowieskiej cięć ma na celu usuwanie tych niebezpiecznych drzew stojących przy drogach i szlakach.
Według danych naukowców z Instytutu Badawczego Leśnictwa takich drzew jest ok. 130 tysięcy.