Referendum aktorów to odpowiedź środowiska na protest grupy aktorów związanych z byłym dyrektorem Krzysztofem Mieszkowskim, obecnym posłem Nowoczesnej. Wzięło w nim udział 107 z 170 pracowników Teatru Polskiego. Aż 102 osoby poparły nowego dyrektora Cezarego Morawskiego, dwie były przeciw, trzy wstrzymały się od głosu. W komisji wyborczej poza dwoma członkami NZSS „Solidarność” Teatru Polskiego zasiadło dwóch członków niezrzeszonych. W referendum, mimo zaproszenia ze strony związku, nie wzięli udziału reprezentanci „Inicjatywy Pracowniczej”, którzy chcieli zorganizować referendum na swoich warunkach. Żądali, aby wzięli w nim udział jedynie aktorzy teatru.
– mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” aktor Stanisław Melski, jeden z organizatorów referendum z NZSS „Solidarność”.Jestem zaskoczony – wyniki są jednoznaczne, znaczna większość poparła nowego dyrektora Cezarego Morawskiego. Mimo to, jesteśmy wciąż gotowi do rozmów, np. z Inicjatywą Pracowniczą
Reklama
– komentuje z kolei aktorka Monika Bolly. – Publiczności nie można dzielić na lepszą i gorszą. Mam nadzieje, że do Wrocławia wróci teatr wielostylistyczny, różnorodny i wolny od tak agresywnej polityki – podkreśla aktorka. – Mam nadzieje, że do teatru wrócą widzowie, którym nie odpowiadała polityka poprzedników – dodaje.Aż tak dużej frekwencji się nie spodziewaliśmy, widać, że większość ludzi było umęczonych i stłamszonych tą sytuacją i dlatego dali nam, „Solidarności” kredyt zaufania. Chcemy działać zgodnie z prawem, nie chcemy uprawiać swojej, agresywnej polityki, tak jak pozostała grupa związana z byłym dyrektorem Krzysztofem Mieszkowskim
Według aktorów, w ostatnich latach teatr stracił około 70 procent widzów. Zwolennicy Krzysztofa Mieszkowskiego i byłego dyrektora d.s. artystycznych Piotra Rudzkiego już zapowiedzieli, że będą kontynuować protest.
– To się nie wyciszy – piszą na stronie „Teatr Polski w podziemiu” cytując artykuły „Gazety Wyborczej” i Radia Wrocław, które od kilku miesięcy relacjonowały sprawę jednostronnie, przedstawiając tylko jedną stronę konfliktu. Tą głośniejszą, ale jak widać, mniej reprezentatywną.