Jak podał portal medexpress.pl, informacje o incydencie potwierdził Adrian Kubicki, rzecznik LOT-u, który przyznał, że na bardzo wczesnym etapie rejsu, tzn. około 40 minut po starcie, załoga zorientowała się, że jeden z pasażerów potrzebuje pomocy. 50-letni pasażer był poważnie odwodniony. Standardowo, jak w takich przypadkach bywa, załoga natychmiast zapytała, czy na pokładzie jest lekarz, który mógłby udzielić pomocy. Zgłosił się wiceminister.
- Nie było możliwości, by zawrócić, więc trzeba było lecieć do Polski - powiedział Jarosław Pinkas. Przez sześć i pół godziny opiekował się on pasażerem.
W rozmowie z portalem medexpress.pl wiceminister szczególnie pochwalił stewardessy za profesjonalizm i pomoc przy ratowaniu pacjenta:
Z lotniska mężczyznę przewieziono do szpitala WUM na ul. Banacha w Warszawie. Stan chorego był stabilny.Ja po prostu zrobiłem to, co zrobiłby każdy polski lekarz. Załoga samolotu była bardzo profesjonalna. Panie stewardessy zachowały się, jak pielęgniarki. Kiedy wylądowaliśmy, trzeba było zabezpieczyć chorego pasażera. Stewardessy bardzo się w to zaangażowały, okazując wielką empatię. I to im się należy podziękowanie za absolutny profesjonalizm.
Reklama