Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Wojna o stadniny. Czy doszło do otrucia koni?

Od wielu tygodni trwa nagonka medialna na Ministerstwo Rolnictwa oraz nowych szefów państwowych stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie.

Autor: Piotr Nisztor

Od wielu tygodni trwa nagonka medialna na Ministerstwo Rolnictwa oraz nowych szefów państwowych stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie. Aktywnie uczestniczy w niej menedżerka jednej z katarskich stadnin, dzierżawiąca bez przetargu michałowskiego czempiona Moriona – ustaliła „Gazeta Polska”

Ta sprawa od wielu tygodni nie schodzi z czołówek gazet. Medialna wojna rozpoczęła się w lutym br. Wówczas Agencja Nieruchomości Rolnych (ANR) – podległa Ministerstwu Rolnictwa kierowanemu przez Krzysztofa Jurgiela – po 16 latach odwołała ze stanowiska szefa stadniny w Janowie Podlaskim Marka Trelę. Z kolei w Michałowie, po 19 latach, przestał kierować stadniną Jerzy Białobok. Oprócz tego pracę w ANR straciła Anna Stojanowska, która w Agencji zajmowała się nadzorem nad hodowlą koni czystej krwi arabskiej.

Przez lata to właśnie Trela, Białobok i Stojanowska rządzili polskim światkiem arabów. Dlaczego stracili stanowiska? Powodem były miażdżące wyniki kontroli w stadninach, przeprowadzonej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA). Służba, kierowana jeszcze wówczas przez Pawła Wojtunika, rekomendowała przeprowadzenie zmian w stadninie jeszcze poprzedniemu kierownictwu resortu rolnictwa. Jednak za rządów PO–PSL nie podjęto w tej sprawie żadnych decyzji, a raport trafił do szuflady kierującego wówczas Ministerstwem Rolnictwa Marka Sawickiego.

Wątpliwości agentów CBA wzbudziły przede wszystkim umowy z firmą Polturf, która od 2001 r. jest organizatorem Dni Konia Arabskiego w Janowie Podlaskim – światowej rangi imprezy, na którą zjeżdżają hodowcy arabów z całego świata. Dzięki temu prywatna firma – bez konieczności stawania w przetargach – zarabiała miliony złotych, narażając państwowe stadniny na wymierne – zdaniem CBA – straty.

ANR miała przymykać oko na ten proceder ze względu na powiązania jej niektórych pracowników z właścicielem Polturfu.

– Bez względu na zasługi, na autorytet, każdy musi w Polsce przestrzegać prawa – tłumaczył na początku marca zmiany kierownictwa stadnin w Janowie i Michałowie minister Jurgiel, który o sprawie powiadomił prokuraturę. Formalnie śledztwo w tej sprawie wszczęła 17 marca br. Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Dotychczas nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów.

Fanpage byłych szefów stadnin

Na czele stadniny w Janowie Podlaskim stanął Marek Skomorowski, do zarządu trafił też Mateusz Leniewicz-Jaworski. Z kolei szefową stadniny w Michałowie została Anna Durmała.

Wszyscy oni bardzo szybko stali się obiektem ataków medialnych. Jedną z osób, które zaczęły ostro krytykować nie tylko nowych szefów stadnin, lecz także urzędników Ministerstwa Rolnictwa i ANR, jest Hilke de Bruycker. Ta obywatelka Belgii, menedżerka katarskiej stadniny koni Al Thumama (jej właścicielką jest Dana Al Meslamani), domaga się przywrócenia na stanowisko odwołanych szefów stadnin.

„GP” przyjrzała się działalności Belgijki. Po pytaniach "Gazety Polskiej" kobieta założyła nawet konto na Twitterze. Na razie można na nim znaleźć zaledwie kilka wpisów. „Pomóżcie nam bronić polskiej stadniny państwowej i przywrócić na stanowiska” – brzmi jeden z nich z 5 kwietnia br. Następnie do wpisu wklejono link do fanpage’a na Facebooku „Anna Stojanowska, Jerzy Białobok & Marek Trela” oraz grafikę przedstawiającą te trzy osoby na biało-czerwonym tle. Na górze można przeczytać: „Mazurek Dąbrowskiego. Poland is not yet lost [Polska jeszcze nie zginęła – red.]”.

Fanpage byłych szefów stadnin powstał tuż po ich odwołaniu przez resort rolnictwa – 20 lutego. Ostro atakuje się tam wszystkich, którzy doprowadzili i uczestniczyli w tej zmianie.

Annie Durmale zarzuca się „przypuszczalne” związki z szefem jednej z prywatnych stadnin, a Mateusza Leniewicza-Jaworskiego opisuje się jako „znienawidzonego przez wszystkich w Polsce kłamcę, nawet zanim postanowił zaoferować swe usługi PiS”.

Kto finansuje tę negatywną kampanię przeciwko Ministerstwu Rolnictwa oraz osobom uczestniczącym w zmianie władzy w państwowych stadninach? Jaki udział ma w tym de Bruycker? Czy pieniądze na to pochodzą z katarskiej stadniny, którą reprezentuje?

W odpowiedzi na przesłane pytania Belgijka nie odpowiedziała, czy ma cokolwiek wspólnego z finansowaniem lub administracją strony.

Chemia w owsie i wątpliwości wokół umowy

Jednak zarówno Leniewicz-Jaworski jak i Skomorowski już niebawem mają być odwołani z kierowania stadniną w Janowie. Zapowiedział to kilka dni temu minister Jurgiel. Powodem jest padnięcie w stadninie kolejnego konia.

Amra należąca do Shirley Watts, żony perkusisty legendarnego zespołu The Rolling Stones, była drugą jej klaczą, która padła w Janowie Podlaskim. Pierwszą była Preria. Padła w połowie marca br. Podobnie jak w przypadku Amry przyczyną był skręt jelit.

Wcześniej, w październiku 2015 r., padła Pianissima, warta 3 mln euro, najcenniejszy koń w janowskiej stadninie (oprócz wykrytych przez CBA nieprawidłowości był to zresztą jeden z powodów odwołania ze stanowiska Treli). Przyczyna: skręt jelit.

Sprawa wzbudziła wiele wątpliwości. Tym bardziej że przed ostatnimi świętami wielkanocnymi znane już były wstępne wyniki badań owsa Prerii. Pracownicy Instytutu Weterynarii w Puławach znaleźli tam trzy związki chemiczne. Później „Rzeczpospolita” ujawniła końcowy raport z badań próbek owsa. Z dokumentu wynikało, że znaleziono w nich antybiotyki używane w hodowli drobiu, które dla koni są śmiertelne. Wątpliwości budzi także to, że stadnina nie była dotychczas monitorowana, a na jej teren bez problemu mógł wejść praktycznie każdy.

Czy doszło więc do otrucia koni? Według ministra Jurgiela okoliczności całej sprawy wskazują, że „możliwy jest udział osób trzecich”. Ich wyjaśnienie pozostawił jednak prokuraturze. – W przypadku pierwszego i drugiego padnięcia skierowaliśmy sprawę do prokuratury – przyznał kilka dni temu minister rolnictwa.

Prokuratura Okręgowa w Lublinie stwierdziła, że faktycznie w owsie Prerii znaleziono związki chemiczne, ale to, czy miały one wpływ na śmierć klaczy, wyjaśni sekcja zwłok. Obecnie badane są próbki paszy Amry.

Zbulwersowana całą sprawą jest Shirley Watts, która zabrała pozostałe swoje konie z polskich stadnin. Z kolei na łamach „The Guardian” zapowiedziała, że ma zamiar złożyć pozew przeciwko „polskim władzom”.

Wątpliwości w całej sprawie jest jednak więcej. „Rzeczpospolita” ujawniła, że umowa dzierżawy koni od żony perkusisty The Rolling Stones została zawarta przez ówczesnego szefa stadniny Marka Trelę dopiero 16 października 2015 r. (właśnie tego dnia padła Pianissima). Tymczasem konie Brytyjki trafiły do Janowa już wiosną 2015 r. Przez pół roku przebywały więc w stadninie bez żadnej umowy. Dlaczego ich pobyt zalegalizowano dopiero po tak długim czasie? – Hodowla koni to zajęcie dla dżentelmenów, którzy wiedzą, co to jest gentlemen’s agreement, i tak było w tym wypadku – starał się tłumaczyć wątpliwości na łamach „Rzeczpospolitej” Trela.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”

Reklama

Autor: Piotr Nisztor

Źródło: Gazeta Polska
Reklama