Był zimny grudniowy dzień. Para, która właśnie zamierzała wjechać na statek Stena Line w porcie w Karlskronie w Szwecji, w bagażniku swojego auta odkryła rudego kota. Zwierzak nie miał ani biletu, ani dokumentów, choć jest to wymagane, więc został odniesiony do terminalu promowego. Kot jednak się nie poddał i spróbował jeszcze raz. Tym razem przekradł się na statek między ciężarówkami, gdzie odnalazła go załoga.
– Kot bardzo chciał z nami płynąć, ale niestety, przepisy na to nie pozwoliły – mówi oficer ds. bezpieczeństwa promu Stena Baltica Dariusz Zaniewski. – Nie miał biletu, nie kupił go w kasie... – śmieje się członek załogi Jacek Mazurek.
Cała załoga bardzo szybko polubiła sympatycznego zwierzaka. – To był bardzo miły i przyjacielski kot. Sam bym go chętnie zatrzymał w swojej kabinie, ale przepisy na to nie pozwalają – przyznaje Ben Hudson, kapitan „Stena Baltica”.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama