20 listopada w nocy, w trakcie wyprowadzania okupujących siedzibę Państwowej Komisji Wyborczej, policja zatrzymała również dwóch dziennikarzy, którzy byli w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Relacjonowali wydarzenia. Jeden (Jan Pawlicki) jako reporter TV Republika, drugi (Tomasz Gzell) jako fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej. Więcej niż dobę po aresztowaniu dziennikarzy, ich rodziny i prawnicy nie otrzymali żadnej informacji o ich losie.
Wydarzenie to spotkało się z oburzeniem kolegów i środowisk dziennikarskich. Akcję policji potępili również "Reporterzy Bez Granic". WIĘCEJ NA TEN TEMAT
Trzy dni po zatrzymaniu, gdy dziennikarze wciąż nie znajdowali się na wolności i stanęli przed sądem, Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej w TVN24 tak odnosił się do zdarzenia:
„Nie wiem jaką rolę odgrywali tam dziennikarze (…) nie wiem jak tam było, „Niech oni staną przed sądem i powiedzą. Jeżeli brali udział w zadymie i włamywali się do PKW, to powinni za to odpowiedzieć . Ja uważam, że kwalifikacja, którą zastosowano jest niezwykle łagodna, mir domowy, kwalifikacja, która mogłaby dosyć łatwo być zastosowana, to jest zakłócenie wyborów, czy napaść z przemocą, wdarcie się do instytucji państwowej, więc w sumie to zachowanie policji było łagodne. I teraz podnoszenie, że jakiś dziennikarz przypadkowo, lub nieprzypadkowo został zatrzymany i być może zostanie mu postawiony zarzut zakłócenia miru domowego, niech odpowie na ten zarzut i niech się broni. Ja nie będę bronił dziennikarza ryczałtowo tylko dlatego że jest dziennikarzem, ponieważ wiem, że niektórzy dziennikarze bardzo łatwo zamieniają się w agitatorów ludowych, trybunów ludowych, a nawet partyzantów”.
Reklama
Po tej wypowiedzi Stasiński dostał tytuł "Hieny Roku". Stowarzyszenie Dziennikarzy Polski uznało jego opinię za "skandaliczną" i "będącą zaprzeczeniem zasad niezależnego dziennikarstwa w wolnym państwie".
Wczoraj inny wicenaczelny "GW" Jarosław Kurski nie krył zachwytu manifestacją KOD... w obronie wolności słowa. - Kolejna manifestacja KOD-u i kolejne tysiące ludzi. To już nie jest przypadek. Ci, którzy będą sobie łamać głowy, ile było ludzi, naprawdę nie ma sensu liczyć. Jest ich wystarczająco dużo. To pokazuje władzy, że musi się liczyć ze społeczeństwem, że każdy jej ruch będzie miał swoją odpowiedź - mówił, występujący w roli reportera pod siedzibą TVP Info, Jarosław Kurski.