Jesteśmy 700 metrów od donieckiego lotniska, na „Wzgórzu”, jednej z pozycji 93 brygady.
- Z drugiej strony... lepiej nie pić za dużo - ostrzega Zaja. Jej pseudonim pochodzi od ukraińskiego słowa „zajączek”. Śmiejemy się. Ruchem głowy wskazuje mi prowizoryczną toaletę. Niby od wroga jest osłonięta przez wzgórze, ale i tak niektóre deski poprzebijane są na wylot odłamkami. Wiadomo, chłopakom w takim miejscu jest łatwiej, niż Zaji i jej koleżance - 23-letniej Vasylinie ze Lwowa. Wraz kolegami - Naumem ze Stryja i Miczmanem z Kijowa, pełnią właśnie trzydniową wartę. W tym czasie nie będą mieli dostępu do bieżącej wody ani elektryczności. Wzgórze przypomina ogromne zaśnieżone mrowisko, po którym żołnierze krążą jak mrówki. W labiryncie oblodzonych okopów wybudowano prowizoryczne schrony zakryte zasłonami z ciężkich koców.
W każdej chwili ostrzał może zmiażdżyć nasze pozycje, jak człowiek depczący nogą mrowisko. Pod śniegiem jest jeszcze warstwa worków z piaskiem i pocisk z moździerza kalibru 82 nie powinien przebić dachu schronu. Ale co do większego kalibru... nie wiadomo - mówi Vasylyna.
Jedynym źródłem światła w schronie jest mała latarka powieszona na suficie. Za ogrzewanie zaś służy burżujka na węgiel.
- wyznają dziewczęta.Bez niej byśmy zamarzli, ale ten piecyk strasznie dymi. Oczy od tego łzawią i wszystko jest czarne od smoły. Nie możemy się już doczekać by wziąć prysznic.
Co do jednego są zgodne – jest ciężko, ale trzeba tu być. Drobna, wesoła Vasylyna o długich rzęsach przyjeżdża na front podczas każdego urlopu w pracy. Czas dzieli między patriotyczne organizacje młodzieżowe, pracę w urzędzie miejskim Wyszhorodu i strefę ATO.
Chcę choć trochę pomóc - wyjaśnia. - Nie mogę siedzieć w domu, gdy moi rówieśnicy marzną w okopach.
Co jakiś czas powietrze przecinają salwy z automatu strzelającego z terenu lotniska, gdzie teraz stacjonuje wrogi oddział separatystów.

(Fot. M. Andruszewska)
- Czasem strach zrobić sobie jedzenie, bo gdy separatyści widzą dym, od razu zaczynają strzelać. Nawet dzisiaj strzelali, gdy jedliśmy śniadanie, i wtedy.. – zaczyna opowiadać, Zaja, ale po chwili przerywa - O rany, dzwoni moja babcia, wybaczcie - Zaja przerywa rozmowę i odchodzi kilka kroków dalej - Szczęśliwego Nowego Roku. Babciu, wybacz że zadzwoniłam wcześniej. Dopiero pojawił się zasięg telefoniczny. Tak, ubieram się ciepło. - przytakuje dla świętego spokoju. Widać babcie martwią się o swoje wnuczki tak samo, niezależnie od tego czy siedzą one bezpiecznie w domu, czy są żołnierzami walczącymi na pierwszej linii frontu.
Rozmawiając mimowolnie podnosi głowę i spogląda w stronę ruin donieckiego lotniska, którego teren rozpościera się za pozycją.
Schowaj głowę, pół godziny temu pracował tu snajper - poucza ją Miczman, trzydziestolatek w białym kamuflażu, który ma go uczynić niewidocznym na tle śniegu.
Puchate czapki uszatki trudno jest zmieścić pod hełmem. Dlatego żołnierze wybierają pomiędzy odmrożonymi uszami i swoim bezpieczeństwem.
- zarządza Muzykant, żołnierz, który przywiózł nas na pozycję.Zakładajcie hełmy
Dokładnie na tej pozycji zginęło dwóch naszych chłopaków, od tylko jednego wystrzału z granatnika „AGS” – jeden był bez kamizelki kuloodpornej, drugi bez hełmu. Temu, który nie miał hełmu, wybuch rozerwał czaszkę, a ten który był bez kamizelki – dostał odłamkiem w serce i także zginął na miejscu. Przypadek jeden na milion.
Sam Muzykant też wie coś o tym, jak niebezpieczne jest to miejsce – w jego lewej ręce brakuje środkowego palca. Stracił go kilka miesięcy temu, w dokładnie tym miejscu, gdy akurat trzymał w dłoni krótkofalówkę. Odłamki od wybuchu pocisku wyrwały mu z dłoni i radyjko, i palec.
Ważne, że nie przeszkadza w graniu – śmieje się, pokazując ekran swojego smartfona. Jego bohater toczy właśnie pojedynek w grze komputerowej.

(Fot. M. Andruszewska)
Trudno nie zauważyć cywilnych elementów stroju żołnierzy. Vasylina przyszła na pozycję w czarnej turystycznej kurtce i własnych wełnianych rękawiczkach, a Naum zarzucił na mundur gruby płaszcz, który znalazł w jednym z opuszczonych domów.
To teoretycznie naruszenie zasad noszenia munduru, ale co z tego, skoro prawie nie mamy ciepłych ubrań. Czasem jest tak zimno, że aż boli - wyjaśniają.
Żołnierze wypatrują wroga przez binokle i busolę. Busola jest bezpieczniejsza niż binokle, bo nie trzeba wystawiać głowy ponad okop.
Armia nie dała nam żadnej optyki. To sprzęt kupiony dzięki staruszce; ukraińskiej patriotce, która przeznaczyła na potrzeby oddziału wszystkie swoje oszczędności.

(Fot. M. Andruszewska)
Wraz z Nowym Rokiem wróciły prawa porozumień mińskich – to oznacza, że oddziałowi na „Wzgórzu” można otworzyć ogień tylko, gdy wróg podejdzie na odległość mniejszą niż 250 metrów.
To w praktyce oznacza, że separatyści musieliby zapragnąć wpaść do nas na herbatę. Żadna z używanych przez nich broni nie wymaga podchodzenia tak blisko. Jest tak samo jak w zeszłym roku – porozumienia mińskie, których trzyma się tylko jedna strona. Nazywamy ten układ między Poroszenko, Putinem i Merkel „mińskimi nieporozumieniami”. Bo to jakieś nieporozumienie, że zabrania nam się bronić przed agresorem. Od początku roku minęły tylko trzy dni i zginęło już 3 ukraińskich żołnierzy. Jednego chłopaka, 17-letniego Oleksandra z Azova, który zginął pod Mariupolem, nawet znała większość osób w naszym oddziale. Należał do patriotycznej organizacji młodzieżowej „Studencka Svoboda” - opowiada Naum.

(Fot. M. Andruszewska)
Wracam z Vasylyną do bazy. Dziewczyna pochmurnieje:
- Najbardziej boję się tego, że jesteśmy takim straconym wojennym pokoleniem, jak to, o którym, pisał Hemingway. Kwiat naszego narodu gnije na wojnie. I boję się, że to wszystko na marne.

Nad Donieckiem zachodzi słońce w czerwonej poświacie. Gdy zapadnie zmrok, znowu pojawią się fajerwerki; błyski pocisków mknące po nocnym, mroźnym niebie. Oto karnawał ukraińskich dziewcząt.
Stowarzyszenie Pokolenie zbiera pieniądze na ciepłe ubrania i opatrunki potrzebne do opatrywania rannych rannych. Wspomóżcie nas. Chłopaki w armii ukraińskiej walczą w koszmarnych warunkach – w piwnicach, rozpadających się domach, okopach między ruinami. Sytuacja humanitarna jest tragiczna. Brakuje w zasadzie wszystkiego. To Rosja jest agresorem, a nasz sąsiad, Ukraina, tylko się broni. Ochotnicy walczący na froncie liczą tylko na Polskę. Uważają, że walczą za wolną Ukrainę i wolną Polskę.
Nie zostawiajmy ich samych. Pomóżmy im!
Adres do przelewu zatytułowanego "termobielizna"
Stowarzyszenie Pokolenie
ul. Drzymały 9/4
40-059 Katowice
Numer konta: ING Bank Śląski 89105012141000002319853707
Przelew zagraniczny:
Stowarzyszenie Pokolenie
ul. Drzymały 9/4
40-059 Katowice
Numer konta:
SWIFT/BIC: INGBPLPW
IBAN: PL89105012141000002319853707