Nie będę udawał, że ta biografia mnie urzekła. Choć z drugiej strony nie żałuję, że ją przeczytałem. Mam teraz jasny i usystematyzowany pogląd na życiorys prezydenta. Jednak prawdą jest niestety, że to źli chłopcy są wdzięczniejszym materiałem na bohaterów wszelkiego rodzaju romansów. Również politycznych. Choć może dobrym toposem byłby tu american dream. Dziesięć lat w polityce i w efekcie najwyższy urząd w państwie. Piękna żona, dobrze skrojone garnitury, zjawiskowo piękna córka – to wszystko układa się w scenariusz amerykańskiego serialu politycznego. Niestety nie ma drugiej, złej strony tego wizerunku. Andrzej Duda nie jest cynikiem świetnie odgrywającym rolę dobrego męża i ojca oraz męża stanu. Więc i „House of Card” z tego nie ukręcimy. Chociaż gdyby prezydencka rodzina zaplątała się gdzieś na jego planie, wstydu by nie było. Wprost przeciwnie.
Na szczęście, chociaż w liceum Andrzej Duda nie był prymusem, zdarzało się mu wagarować, popalał papierosy. Zapamiętano go jako chłopaka żywiołowego i bardzo sprawnego, był filarem szkolnej reprezentacji w piłkę nożną. Na studiach brylował w kadrze narciarskiej. Jako doktorant został zapamiętany jako równy kompan, brat łata, który nigdy nie odmówił pomocy i towarzystwa. Jak sam mówił, ukształtowały go ostatecznie pierwsze godziny po katastrofie smoleńskiej, kiedy sprzeciwił się marszałkowi Komorowskiemu, uniemożliwiając przejęcie urzędu prezydenta wobec braku oficjalnego komunikatu o śmierci Lecha Kaczyńskiego. W ciągu tych kilku dni zrozumiał, że jego rolą jest dokończenie misji śp. prezydenta. Że najważniejszą rzeczą jest odbudowanie wspólnoty Polaków, która została w ciągu ostatnich 10 lat wyraźnie naruszona. Polskie państwo jest dziś krajem o najniższym w Europie kapitale społecznym i poziomie partycypacji. Neoliberalny atak na religię i patriotyzm rozbija ostatnie elementy życia społecznego mogące ogniskować obywateli. Odbudowanie wspólnoty – oto misja Andrzeja Dudy.
Ma talent oratorski, wiedzę i charyzmę. Pomocą będzie też w tej misji głęboka religijność, traktowanie pełnienia publicznych funkcji jako misji, służby, powołania. Andrzej Duda będzie atakowany, ale propagandowemu frontowi przemysłu pogardy nie pójdzie tak łatwo jak z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Przy okazji opowiadania historii przyszłego prezydenta autor książki rozbraja wszystkie miny, które wrogi obóz polityczny z pomocą usłużnych mediów postawił na drodze Andrzeja Dudy. Media krzyczą co jakiś czas: afera! Sprostowanie, o ile będzie, jest już drobnym drukiem. Tak więc nie było żadnego blokowania etatu na UJ, nie miały miejsca żadne praktyki nepotyczne przy przyznawaniu ułaskawień przez śp. Lecha Kaczyńskiego, w które miałby być „zamieszany” Andrzej Duda itd., itp. Podszczypywanie nie przyniesie efektów, bo gra toczy się o wielkie sprawy, a jedną ze stron jest naród. Wypracowana na gruncie chrześcijańskim wizja działalności publicznej jako misji i służby, którą przedstawił Andrzej Duda, uwiodła Polaków. Chcą oni widzieć politykę jako roztropną troskę o dobro wspólne. I dlatego wybrali Andrzeja Dudę. Wierzę, że się nie pomylili.