Tragiczną sytuację Niemiec, związaną z nadmiarem uchodźców, media nazywają już poważnym kryzysem. Głos zabrała kanclerz Angela Merkel, która ostro potępiła wszelkiego rodzaju akty agresji wobec cudzoziemców. Politycy straszą opornych karami i jednocześnie obiecują nagrody dla obywateli przychylnych uchodźcom. Tego typu apele niewiele pomagają i codziennie niemiecka prasa donosi o atakach na ośrodki.
W Brandenburgii w miejscowości Nauen nieznani sprawcy w nocy doszczętnie spalili halę sportową, gdzie od września mieli zamieszkać uchodźcy starający się w Niemczech o azyl. Policja nie ma najmniejszych wątpliwości, że to było podpalenie. Wcześniej do poważnych rozruchów dochodziło w ośrodku w Heidenau, a także innych miejscach przebywania cudzoziemców.
W całym kraju codziennie dochodzi do aktów przemocy wobec obcych, w Hamburgu pobito dwójkę azylantów oczekujących na przystanku autobusowym, w Berlinie dwójka podpitych mężczyzn (zdaniem policji związanych z neonazistami) wulgarnie zaczepiła cudzoziemkę z dzieci. Po brutalnych i obraźliwych zaczepkach oblali rodzinę moczem. W nocy w poniedziałek spłonęło także schronisko dla azylantów, tym razem w Weissach am Tal w Badenii-Wirtembergii. W tym przypadku policja także mówi o podpaleniu. Jak informuje
federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w pierwszej połowie tego roku doszło do ponad 200 ataków na schroniska dla azylantów, a to jest tyle samo co w całym roku 2014.
Czy Niemcy skręcają na drogę przemocy?
Media oraz politycy nie mają wątpliwości, że wszystkie tego typu zajścia zostały sprowokowane przez grupy zbliżone do neonazistów. Jest to prawda, chociaż wśród głośno protestujących wobec przyjmowania tak wielkiej liczby cudzoziemców, coraz więcej zwykłych obywateli niezwiązanych z żadną partią. Politycy biją na alarm.
Angela Merkel (słowami swojego rzecznika prasowego) ostro potępiła wszystkie ataki na tle rasistowskim, podobnie uczynił wicekanclerz Sigmar Gabriel. Przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert gwałty wobec cudzoziemców nazwał wstydem dla Niemiec. Jednak słowa krytyki wypowiadane przez polityków nie uspokoiły przebywających w Niemczech uchodźców, którzy coraz częściej boją się o własne życie.
Doszło do tego, że uchodźcy oczekujący w okolicach Lipska na wyjazd do ośrodka w Heidenau odmówili współpracy, stwierdzając, że nie pojadą w to miejsce, gdyż boją się o życie własne i swoich rodzin. Ponad 150 uchodźców w proteście przed przewiezieniem ich do Heidenau zablokowało wjazd do hali w której oczekiwali na rozlokowanie do innych ośrodków. Tym razem nie doszło do incydentów, ale uchodźcy postawili na swoim.
Coraz częściej prasa pisze o tym, że lada moment sytuacja może wymknąć się spod kontroli, a wtedy zapanować nad ewentualną anarchią będzie dużo trudniej. Gazety zgodnie twierdzą, że od niemieckich polityków społeczeństwo oczekuje konkretnego działania, a nie tylko wyrażania oburzania.
Powstają dość kuriozalne pomysły. Mianowicie aby brać pod dach uchodźców i następnie wydatki z tym związane odliczać od podatku. Jak informuje dziennik „Die Welt” można w ten sposób odliczyć nawet 8000 euro. Nie wszystkim ten pomysł przypadł do gustu.
Apele o europejską solidarność
Podczas spotkania w Berlinie francuskiego prezydenta z niemiecką kanclerz jednym z głównych tematów rozmów był problem uchodźców. Obydwoje przywódców zaapelowało o solidarność wszystkich krajów unijnych w sprawie przyjmowania uchodźców. Angela Merkel i Francois Hollande wezwali do przestrzegania unijnych przepisów regulujących przyjmowanie uchodźców, a prezydent Francji oświadczył, że Europie potrzebny jest jednolity system przyznawania azylu. Merkel skonkretyzowała wypowiedź mówiąc o potrzebie ujednolicenia standardów przyznawania azylu w całej UE, także jeśli chodzi o rejestrację uchodźców, zapewnienia im dachu nad głową i podstawowej opieki zdrowotnej. Kanclerz skrytykowała Grecję i Włochy, które jej zdaniem nie spełniają tych norm, lecz jedynie chętnie i szybko odsyłają uchodźców do innych krajów.
Były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer także zabrał głos. Jego zdaniem obecny paraliż w kwestii rozwiązania problemu z uchodźcami, sprowadził Unię Europejską na wyjątkowo niebezpieczny zakręt, z którego w każdej chwili może wylecieć w przepaść.
„Obecnie UE jest politycznie, moralnie i administracyjnie obciążona i niezdolna do działania” – stwierdził w jedynym z wywiadów Fischer dodając, że dalsze rozpowszechnianie się kryzysu jest wielkim ryzykiem dla Unii, co może doprowadzić do jej rozbicia.
Nie tylko Niemcy ale także wszystkie niemieckojęzyczne państwa (także Szwajcaria) przewidują, że dość szybko ze względu na ciśnienie spowodowane niekontrolowanym napływem cudzoziemców, zostaną na dłużej zamknięte europejskie granice. Polityk szwajcarski Lukas Reimann z konserwatywnej partii SVP oraz członek Akcji na Rzecz Niezależnej i Neutralnej Szwajcarii (AUNS) zapowiedział, że zamierza doprowadzić do referendum w sprawie dalszego utrzymywania jego kraju w układzie Schengen.
Jego zdaniem jeżeli państwa unijne nie radzą sobie z problemem uchodźców, to utrzymywanie otwartych granic pomiędzy UE i Szwajcarią, jest dla tych ostatnich zbyt niebezpieczne i niech obywatele zdecydują o dalszym losie przynależności Szwajcarii w układzie z Schengen.
Niemieckie media przypominają, że: europejska strategia postępowania wobec problemu uchodźców od dawna pilnie wymaga nie tylko nowych pomysłów, ale także nowej, szerszej perspektywy.
Źródło: niezalezna.pl
Waldemar Maszewski