Wszyscy byli zaskoczeniu, gdy w poniedziałek prof. Marian Zembala po zaprzysiężeniu na stanowisko ministra zdrowia, poinformował, że chce być ministrem trzy dni w tygodniu. Następca Arłukowicza w rządzie Ewy Kopacz poinformował dziennikarzy, że w piątki zamierza nadal pracować w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a w czwartki będzie jeździł po kraju, by - jak stwierdził - "zapoznawać się z problemami służby zdrowia".
CZYTAJ WIĘCEJ: Drugi Religa to nie jest. „Taśma Zembali” – nowy minister atakuje matkę chorego dziecka
Pewien trop w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o tak zaskakującą deklarację może dać oświadczenie majątkowe, które jako śląski radny Platformy Obywatelskiej musiał ujawnić. Wynika z niego, że prof. Zembala:
- już pracował w 2014 r. dla resortu Bartosza Arłukowicza (za co dostał blisko 13 tys, złotych)
- oprócz pracy jako radny PO, Zembala zarabia również na trzech innych stanowiskach:
- na Śląskim Uniwersytecie Medycznym (ponad 5 tys. zł miesięcznie),
- w Śląskim Centrum Serca w Zabrzu (blisko 14 tys. za miesiąc)
i oprócz tego dodatkowo zarobił w 2014 roku 1,2 mln za "indywidualną specjalistyczną praktykę lekarską"

Jak teraz, jako minister będzie nadążał czasowo, by nie utracić żadnego etatu? W resorcie zdrowia spędzi trzy dni z siedmiu. Swoimi praktykami Zembala dorobił się już tytułu "Człowiek orkiestra":
