Rozejm na Ukrainie trwa jedynie na papierze, a Rosja wciąż dozbraja separatystów. Ich zmasowany atak na miejscowość Marinka, znajdującą się 20 km od centrum Doniecka, może być preludium do ofensywy sił prorosyjskich w tym rejonie. W Moskwie zapowiedziano zebranie izby wyższej, która może zadecydować o wejściu Rosji w oficjalny stan wojny z Ukrainą.
Wczoraj sytuacja w Marince pod Donieckiem się uspokoiła. Dzień wcześniej miała tam miejsce „zmasowana ofensywa” sił prorosyjskich, w której udział brało ponad dziesięć czołgów i do tysiąca ludzi, a atak wsparły samobieżne haubice 2S1 „Gwozdika” (Goździk). Sztab generalny wojsk ukraińskich przyznał, że dowództwo było zmuszone użyć artylerii, która dotąd, zgodnie z lutowym porozumieniem z Mińska, znajdowała się na tyłach. Dodał, że powiadomiono o tym wszystkich partnerów międzynarodowych, tłumacząc, że był to jedyny sposób, by wstrzymać atak i uniknąć strat wśród żołnierzy. Z przedstawionych przez sztab danych wynika, że straty po stronie przeciwnika mogą sięgać nawet 50 osób, choć przyznaje się on do utraty 14 ludzi i 86 rannych, w tym 18 ciężko. Życie straciło także pięciu cywilów. Ukraińska armia zaś straciła dwóch żołnierzy, 39 zostało rannych.
Wśród zabitych napastników mają być też żołnierze rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
„Kontrwywiad SBU ustalił, że straty oddziałów specjalnych GRU Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, zaangażowanych w tę operację, wynoszą co najmniej dwóch zabitych” – napisał na Facebooku Markijan Łubkiwski, doradca szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU).
Atak na Marinkę jest określany jako
największych rozmiarów bitwa od czasu zajęcia przez separatystów i Rosjan w połowie lutego Debalcewe. Zachodni eksperci oceniają, że prawdopodobne jest, iż separatyści, atakując tę miejscowość, stawiają sobie za cel zdobycie Awdijiwki, regularnie ostrzeliwanej od kilku tygodni, w której znajduje się jedna z największych w Europie koksowni.
Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Marie Harf winą za ostatnie starcie obarczyła Rosję, która, jak ostrzegła, będzie musiała za to zapłacić, gdyż to ona odpowiada za przestrzeganie rozejmu.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaś przypisał wybuch walk „prowokacyjnym działaniom” sił zbrojnych Ukrainy. Dodał, że Moskwa „jest głęboko zaniepokojona trwającym ostrzałem osiedli w Donbasie, gdzie giną ludzie, dzieci” i że domaga się „bezwarunkowego wypełnienia mińskich umów”.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie,reuters.com,AP,BBC News,Fox News
Aleksander Kłos