Tak jak blondynkom czy policjantom Chuckowi Norrisowi poświęcone są osobne kategorie na portalach z dowcipami. „Chuck Norris doliczył do nieskończoności. Dwa razy”. „Chuck Norris się nie myje. Chuck Norris spojrzy na siebie, a brud sam ucieka”. „Chuck Norris jest jedyną osobą, która ułożyła kostkę Rubika w jednym ruchu – kopnął ją z półobrotu”. Jednych te dowcipy śmieszą mniej, innych bardziej. Jednak chodzi o to, że żaden inny aktor nie ma własnej kategorii dowcipów. Postać, którą Norris stworzył w dziesiątkach filmów walki, była wyrazista, wręcz czarno-biała. Trzy części „Zaginionego w akcji” oraz głośny serial „Strażnik Teksasu” mają podobnego bohatera. Wyróżniają go bezkompromisowość, poczucie sprawiedliwości oraz kopnięcie z półobrotu. I nie jest to do końca filmowa kreacja. Chuck Norris był od 1968 r. do zakończenia kariery sportowej sześciokrotnie mistrzem świata w karate. Krytycy filmowi zarzucali mu, że jego filmy są głupie, a on sam unika ról, w których trzeba wygłosić więcej niż dwa zdania. Nie będę z nimi się kłócił. Tak czy inaczej publiczność miała i ma zupełnie inne zdanie.
Norris założył organizację Kickstart walczącą z przemocą i handlem narkotykami w szkołach. Angażował się w kampanie prezydenckie, wspierając republikańskich kandydatów. Ostatnio wysłał list otwarty do Kongresu USA w sprawie terroryzmu islamskiego. Zaatakował Baracka Obamę za słabe przywództwo, za uciekanie od nazywania spraw po imieniu i ostrzegał, że po Paryżu amerykańskie metropolie mogą być świadkami przemocy muzułmańskich ekstremistów. Za zwieńczenie filmowej kariery Norrisa można uznać jego występ w „Niezniszczalnych 2”. Wśród całej plejady mocnych ludzi amerykańskiego kina miał dla siebie powalającą, osobną sekwencję wyreżyserowaną w stylu dowcipów o Chucku. I radzę potraktować to, co piszę, poważnie, bo gdy Chuck Norris zapragnął cygara, człowiek wynalazł ogień. Szybko.