To ona, córka małżeństwa funkcjonariuszy stalinowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, wprowadzała męża na wojskowe salony, co zapoczątkowało jego wielką karierę. Ale próby wykreowania jej samej na uwielbianą Pierwszą Damę zakończyły się totalną klapą – piszą w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska” Dorota Kania i Piotr Lisiewicz.
11 listopada 1989 r. Na uroczystościach związanych z obchodami odzyskania niepodległości są m.in. przedstawiciele wojska i politycy, którzy do niedawna działali w antykomunistycznej opozycji. Wśród nich Bronisław Komorowski z żoną Anną. Oficerowie, którzy całe życie zawodowe spędzili w Ludowym Wojsku Polskim (a niektórzy z nich byli w KBW oraz Informacji Wojskowej), kłaniają się w pas Annie Komorowskiej, która kolejno przedstawia im swojego męża.
Dwa lata później Bronisław Komorowski jest już wiceministrem obrony narodowej – zwierzchnikiem tych, których poznał dzięki swojej żonie. Dziękuje za służbę i żegna z honorami przywódcę komunistycznej junty wojskowej, gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Ta sytuacja jaskrawo pokazuje, komu w III RP tak naprawdę był posłuszny Bronisław Komorowski i w jakie kręgi wprowadziła go jego żona.
Cały artykuł o Annie Komorowskiej w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”. Do nabycia już od środy.
Źródło: Gazeta Polska
Dorota Kania,Piotr Lisiewicz