Reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych po raz piąty w historii awansowała do półfinału mistrzostw świata. Poprzednio udawało nam się to w latach 1974, 1982, 2007 i 2009. Dla Kataru – naszego dzisiejszego przeciwnika w walce o finał – wejście do najlepszej czwórki świata jest największym sukcesem w historii. Nie doszłoby do niego pewnie nigdy, gdyby nie obrotność katarskich szejków - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Po ćwierćfinałowym meczu Niemcy byli wściekli. Uważali, że gospodarzom pomagali sędziowie, na dodatek robili to w bezczelny sposób. Niemców tak naprawdę nie powinno być na mistrzostwach (w eliminacjach ograła ich nasza reprezentacja, na mundial pojechali zamiast zdyskwalifikowanej Australii), więc ich narzekania mało kogo obchodzą. T
eraz dla nas ważniejsze jest to, że także Kataru nie powinno być na tych mistrzostwach, a już na pewno nie w tej fazie rozgrywek.
Szejkowie pewnego dnia postanowili, że zorganizują w swoim kraju mistrzostwa świata. Wybudowali piękne hale, ale to było za mało. Musieli wyłożyć pieniądze także na kupno całej reprezentacji, bo piłka ręczna w Katarze nie stała na zbyt wysokim poziomie.
Najpierw postarali się o trenera z najwyższej światowej półki. Valero Rivera to legenda Barcelony – najpierw jako zawodnik, a później trener. W tej drugiej roli swoich szczypiornistów doprowadził do 12 tytułów mistrza Hiszpanii i sześciu triumfów w Lidze Mistrzów. Później jako trener reprezentacji swojego kraju doprowadził ją do tytułu mistrza świata w 2013 r. Wszyscy byli w szoku, kiedy zaraz po tym sukcesie ogłosił, że przeprowadza się na Bliski Wschód, do drużyny, która w tamtych mistrzostwach zajęła 20. miejsce.
Rivera ze swoim zespołem na tegorocznych mistrzostwach świata spisują się fantastycznie, w grupie ulegli tylko Hiszpanom 25:28, ale pokonali Chile, Brazylię, Słowenię i Białoruś. W 1/8 finału Katarczycy wygrali 29:27 z Austrią, potem był ćwierćfinał z Niemcami. Wygrana 26:24 to olbrzymia sensacja.
Jeszcze nigdy w historii mistrzostw świata piłkarzy ręcznych drużyna z Azji nie zaszła tak daleko. Katar wyrównał już co najmniej osiągnięcia Egiptu z 2001 r. i Tunezji z 2005 r., które jako pierwsze w historii ekipy spoza Europy zajęły czwarte miejsca na mundialu.
Geniusz trenerski Rivery w niczym by jednak nie pomógł, gdyby szejkowie nie sięgnęli do kieszeni i nie sprowadzili mu zawodników. Za dwuletnie kontrakty płacą graczom po milion dolarów. Do tego dochodzą premie za każdą wygraną na mistrzostwach, wynoszące 100 tys. dol. na głowę.
Takich pieniędzy jak federacja Kataru nie płaci żaden klub na świecie!
Przepisy Światowej Federacji Piłki Ręcznej pozwalają zawodnikom na zmianę reprezentacji, jeśli przez dwa lata nie byli powoływani do kadry. Skorzystała z tego też Polska, bo przecież Andrzej Rojewski zanim zdecydował się na grę dla biało-czerwonych w latach 2008–2013 był reprezentantem Niemiec. Występy w tych samych drużynach ma na koncie także poprzedni selekcjoner naszej ekipy – Bogdan Wenta.
Dzięki temu przepisowi w kadrze Kataru gra
jeden z najlepszych bramkarzy świata Danijel Šarić z Barcelony, który wcześniej reprezentował Bośnię i Hercegowinę. Drugi bramkarz Goran Stojanović to z kolei Czarnogórzec. Z Bałkanów pochodzą także – Žarko Marković i Jovo Damjanović (Czarnogóra) oraz Eldar Memišević (Bośnia i Hercegowina). Skutecznego Rafaela Capote Rivera znalazł na Kubie. Z kolei Bertrand Roine z reprezentacją Francji w 2011 r. zdobył złoty medal mistrzostw świata. Borja Vidal jest rodakiem selekcjonera, który nigdy nie znalazł uznania u trenerów reprezentacji Hiszpanii, może dlatego, że do 2005 r. był… koszykarzem. Dwóch ostatnich legionerów to Hassan Mabrouk, urodzony w Egipcie, oraz Tunezyjczyk Youssef Benal. Kadrę uzupełniają rodowici Katarczycy – Kamalaldin Mallash, Hadi Hamdoon, Abdulla Al-Karbi, Abdulrazzaq Murad, Hamad Madadi, Mahmoud Hassab Alla i Ameen Zakkar.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Artur Szczepanik