W przededniu swojej śmierci (22.10.1948r.) Sługa Boży Prymas Polski August Kardynał Hlond powiedział: Zwycięstwo, jeżeli przyjdzie, to przyjdzie przez Maryję.
Na rynku w Mysłowicach, gdzie prymas 5 sierpnia 1931 roku otrzymał godność honorowego obywatela tego miasta, stoi pomnik purpurata. Jest na nim wizerunek Matki Bożej Piekarskiej, której był wielkim czcicielem i herb prymasowski z dewizą:
Da mihi animas caetera tople (Daj mi duszę resztę zabierz).
Bracia salezjanie i tajemniczy opiekun
August Hlond urodził się 5 lipca 1881 roku w Brzęczkowicach koło Piekar w rodzinie dróżnika. Z pięciu jego synów czterech wstąpiło do zakonu salezjanów. Ignacy pracował jako misjonarz w Argentynie, gdzie założył szkolę rolniczą dla młodzieży. Antoni był wybitnym kompozytorem muzyki sakralnej. Klemens – brat zakonny posługiwał na misjach w Afryce. Najmłodszy z braci Jan po skończeniu medycyny walczył w powstaniach śląskich u boku Wojciecha Korfantego. We wrześniu 1939 roku został zmobilizowany. Sowieci aresztowali go we Lwowie i zesłali do obozu w Starobielsku. Tam wszelki ślad o nim zaginął. Dzieci Hlondów dorastały w atmosferze nasilonej germanizacji, ale rodzice wychowywali ich w duchu umiłowania wszystkiego co śląskie i polskie.
Dwunastoletni August razem z bratem został wysłany na naukę do zakładu księży salezjanów w Turynie. Na piersiach mieli przyczepione kartki: Jadę do Turynu. Proszę mi pomóc. Nie znali języka ani drogi. Stali na peronie, rozglądając się bezradnie. Wtedy podszedł do nich wysoki ksiądz czarnym kapeluszu i zaprowadził do klasztoru Jana Bosko. Tajemniczy opiekun zniknął. Ale gdy chłopców zaprowadzono do pokoju przełożonego August wskazał wiszący na ścianie portret i powiedział:
O, ten nas tu przyprowadził. Był to wizerunek nieżyjącego już od pięciu lat św. Jana Bosko. Po obronie w Rzymie doktoratu z filozofii wrócił do kraju w 1900 roku i rozpoczął pięcioletnią pracę w zakładzie salezjańskim w Oświęcimiu jako wychowawca i nauczyciel chłopców.
– Hlond to dusza wybrana, która bez wzbudzania zazdrości, wznieca podziw i pobudza innych do dobrego czynu – pisał o nim dyrektor zakładu ks. Edmund Manassero. 25 września 1905 roku salezjanin przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Anatola Nowaka. Po zwycięstwie III Powstania Śląskiego i utworzeniu Polskiego Górnego Śląska papież Pius XI mianował Augusta Hlonda administratorem tego regionu. To on doprowadził do koronacji obrazu Maryi w Piekarach Śląskich.
Kardynał, który żył jak zakonnik
W dwa miesiące po erygowaniu diecezji górnośląskiej Hlond został jej pierwszym biskupem. Niedługo jednak nowa diecezja cieszyła się swoim nowym hierarchą. W niespełna pół roku później Ojciec Święty mianował go arcybiskupem Gniezna i Poznania, prymasem Polski. Wkrótce otrzymał też kapelusz kardynalski. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę poza jej granicami żyło siedem milionów rodaków.
„Na wychodźstwie polskie dusze giną” – mawiał ksiądz prymas. W roku 1932 założył Towarzystwo Chrystusowe na wychodźców (dziś Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii zagranicznej). Do końca życia hierarcha odznaczał się ubóstwem, czystością i posłuszeństwem. Gorliwie wypełniał swe śluby zakonne i sam o sobie mówił:
Byłem kardynałem, a żyłem jak zakonnik.
Nie zginęłaś, Polsko
Po wybuchu II Wojny Światowej prezydent Mościcki i marszałek Rydz-Śmigły namówili prymasa do opuszczenia Polski, obawiali się bowiem, że Niemcy zamordują go lub będą chcieli uczynić z niego zakładnika. Z ogromnym bólem wyjechał więc przez Zaleszczyki i Bukareszt do Rzymu. –
Nie zginęłaś, Polsko. Bo nie umarł Bóg – mówił za pośrednictwem radia Watykan –
Bóg nie umarł i w swoim czasie wkroczy w wielką rozprawę ludzi i po swojemu przemówi. Z Jego woli w chwale i potędze zmartwychwstaniesz i szczęśliwa żyć będziesz najdroższa Polsko, męczennico. Gdy Mussolini przystąpił do wojny, prymas musiał opuścić Włochy. Na zaproszenie rządu francuskiego udał się do Lourdes. Zagranicą stał się głosem podbitego narodu. Pisał memoriały, informował o dramacie wojny w kraju, mówił głośno o eksterminacji Żydów, uratował niejednego z nich.
- Wracając do Polski w lipcu 1945 roku – pisze Czesław Ryszka, autor biografii kapłana
– został zatrzymany na granicy w Dziedzicach przez Rosjan. Ci, nie znając alfabetu łacińskiego, przeglądają dokumenty prymasa i nie wiedzą, z kim maja do czynienia. Zastanawiali się, czy wpuścić go do kraju. Wreszcie przyszedł wyższy oficer. Myślał, myślał i wymyślił naganę dla swoich współpracowników: „Wy, duraki nie widzicie, że to jest nasz człowiek, przecież ma czerwone guziki”. Taki był wstęp do działalności księdza prymasa w powojennej Polsce.
Komuniści nie odważyli się nie wpuścić go do Polski, ty, bardziej że zagarnięty przez Niemców na terenie Francji trzy miesiące spędził w więzieniu w Bar le Duc w Szwajcarii, a następnie w Wiederbruck w Niemczech. Cały czas konsekwentnie odmawiał kolaboracji. Dopiero 4 kwietnia 1945 roku uwolnili go Amerykanie. Prymas odnowił polską diecezję na górnym Śląsku i zbudował organizację kościelną na ziemiach północnych i zachodnich. 8 września 1946 roku episkopat polski na czele z prymasem Augustem Hlondem w obecności ponad miliona wiernych wypowiedział na Jasnej Górze Akt Poświęcenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. Tak uhonorował hierarcha swoją umiłowaną Królową.
Praktykujcie bez lęku
Czerwony reżim 15 września 1945 roku zerwał konkordat, a parę dni później wydał dekret o nowym prawie małżeńskim ze ślubami cywilnymi i rozwodami. w tym ciężkim dla Kościoła czasie prymas nauczał:
Kościół nie chce rządzić politycznie. Nie solidaryzuje się z żadną stroną w sprawie politycznej między wschodem a zachodem, on broni duszy i pogwałconych praw człowieka. Dobrze wiedział, że nowa sytuacja trwać będzie długo i że tym bardziej potrzebne jest zachowanie młodych przy Kościele. O to apelował w liście pasterskim „Do katolickiej młodzieży polskie”
: Staje przed wami niebezpieczeństwo zmaterializowania wszystkich waszych dążeń ludzkich, a nawet niebezpieczeństwo odstępstwa od wiary ludzkiej i zaparcia się Boga dla obfitszego kawałka chleba […] Wobec materialistycznych zapędów wychowawczych zachowujcie się z całą powagą. Sami dbajcie o swoje wykształcenie religijne. Praktykujcie z przekonaniem i bez lęku.
W połowie października 1948 roku prymas przeszedł zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, lecz parę dni później zaczęły się bóle i wysoka temperatura. Sam prymas musiał mieć podejrzenia co do przyczyny swojej śmierci, skoro w jej dzień (22 październik, w kalendarzu liturgicznym święto Matki Bożej – Patronki Dobrej Śmierci) pytał lekarzy:
Panowie, co powiecie po mojej śmierci, na co ja umarłem? Co podacie jako powód mojej śmierci? Jego ostatnie słowa brzmiały:
Zawsze kochałem Polskę i będę się w niebie za nią modlił.
Mimo nagonki prasowej, inwigilacji i podsłuchów komunistom nigdy nie udało się złamać prymasa. Proces beatyfikacyjny tego Sługi Bożego trwa.
Źródło: niezalezna.pl
Kaja Bogomilska