Jak skutecznie wyrazić swój sprzeciw wobec promowania zakupów świątecznych w sieci Empik przez satanistę i aborcjonistkę? – pyta na Facebooku informatyk, Tomasz Rakowski i daje proste rozwiązanie. Relacja Rakowskiego z wizyty w jednym ze sklepów Empiku może się okazać dla wielu osób niezwykle inspirująca.
„Jak przystało na zapracowanego Polaka na zakupy wybrałem się w godzinach wieczornych, licząc, że będę mógł kupić wartościowe podarunki dla swoich najbliższych w jednym miejscu” – tymi słowami relację ze swojej wizyty w Empiku zaczyna Rakowski. Na swoim profilu ze szczegółami opisuje oczekiwanie w kolejce, zachowanie przy kasie i reakcję sprzedawczyni. Sposób na skuteczny bojkot, jaki proponuje Rakowski jest prosty:
– Wchodzimy do Empiku, wybieramy książki, płyty, zabawki, tworząc z tego kolekcję świątecznych podarunków. Stajemy w kolejce do kasy. Kiedy produkty zostaną podliczone po prostu rezygnujemy z zakupów, podając jako powód fakt wspierania się osobami satanisty i aborcjonistki w promocji sklepu. Tego typu formuła protestu jest widoczna, gdyż po takim działaniu zostaje ślad w systemie. Uświadamia ona również pracownikom oraz kierownictwu salonów, że są klienci, którzy chętnie zrobiliby w tym miejscu przedświąteczne zakupy dla całej rodziny, ale właśnie z uwagi na podjęte przez Empik działania marketingowe, które obrażają ich uczucia religijne z kupowania prezentów (albo czegokolwiek w przyszłości) w tym sklepie rezygnują – pisze Rakowski.
Tak tłumaczy swoją inicjatywę:
Rozumiem, że takim działaniem możemy narazić się na krytykę utrudniania pracy pracownikom, którym przysparzamy obowiązków obsługiwania zwrotów. Ale przecież zwrot towaru mieści się w obowiązkach pracowniczych i nie jest niczym nadzwyczajnym, a personel pracuje zgodnie ze swoim grafikiem. I w końcu najważniejsza rzecz: o tym, co będzie wisiało w sklepach decyduje jego kierownictwo, szczególnie, gdy sklep działa na zasadach franczyzy. Jest rozporządzenie odnośnie plakatów, ale czy trzeba obwieszać nimi cały sklep, najbardziej widoczne miejsca? Przecież są jeszcze inne twarze tej kampanii, nie tylko satanista i aborcjonistka. Pole do protestu i działania zaczyna się już na linii centrala – kierownik sklepu.
Tak naprawdę ten protest jest niezwykle dotkliwy dla samego protestującego, gdyż wymaga wizyty w sklepie, wyboru prezentów, a w końcu prawdopodobnie długiego stania w kolejce i odwagi, by głośno wypowiedzieć przyczynę rezygnacji, narażając się na ewentualne nieprzyjemności. Ale nie ma nic za darmo. Być może dzięki temu kierownictwo sieci następnym razem zastanowi się dwa razy, zanim spróbuje połączyć święta Bożego Narodzenia z wizerunkiem skrajnie antykościelnych osób.
Poniżej zamieszczamy krótką relację informatyka z jego wizyty w jednym z trójmiejskich salonów:
Jak przystało na zapracowanego Polaka na zakupy wybrałem się w godzinach wieczornych, licząc, że będę mógł kupić wartościowe podarunki dla swoich najbliższych w jednym miejscu. Na mojej liście były zabawki edukacyjne dla najmłodszych, elegancko wydana trylogia „Władca pierścieni”, kilka filmów DVD, gustowny album poświęcony winom z całego świata i kilka innych drobiazgów. Stałem objuczony, jak muł, kiedy przemiła pani kierownik specjalnie dla mnie otworzyła nową kasę.
– Zapraszam tutaj – powiedziała z uśmiechem.
– Dziękuję bardzo! – odpowiedziałem. Widzi pani, jak to dobrze, w jedym miejscu zakupy dla całej rodziny.
– No tak, tak – skwapliwie potakiwała, nie przerywając skanowania kolejnych produktów.
– Będzie jakaś zniżka mam nadzieję - zagadnąłem, jednakże pytanie prawdopodobnie zostało zagłuszone przez głośne pikanie skanera, który powiększał mój coraz bardziej powiększający się rachunek.
Ostatnie piknięcie.
– Czterysta dziewięćdziesiąt pięć złotych – podsumowała pani kierownik.
– A co ze zniżką?
– Nie mogę, niestety.
– To jak to? Dla całej rodziny, na pół tysiąca zakupy i żadnej zniżki?
– Niestety.
– No cóż – skapitulowałem sięgając do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyciągnąłem portfel. Brak gotówki.
– Można kartą? – zapytałem naiwnie.
– Można! – rozwiała moje obawy pani kierownik. Odgarnęła włosy. Jej wyciągnięta w moim kierunku ręka zawisła w powietrzu. Od mojej dłoni, w której trzymałem plastykowe pieniądze dzieliło ją kilka centymetrów.
– Mam jeszcze takie pytanie... – zacząłem. Pewnie pomyślała, że jednak będę się targował.
– Tak?
– Jak się nazywa ta sieć księgarń, która reklamuje się przy pomocy satanisty?
Zmieszanie na jej twarzy było nie do ukrycia. Kobiecie odjęło mowę. Oczy zaczęły uciekać na boki, jakby w geście obrony jej ręka po raz kolejny wyciągnęła się w kierunku mojej karty.
– Nie wiem – bąknęła.
– No nie pamięta pani? – nie odpuszczałem. No ten satanista. Wie pani, nie chciałbym, żeby doszło do jakiejś pomyłki. On tam jeszcze występują z jakąś starszawą panią, aborcjonistką.
– Z Czubaszkową? – najwyraźniej przełamała swój opór.
– No właśnie! To co to za sklep się nimi promuje? – ciągnąłem.
– Wie pan, my jesteśmy franczyzą... – pojawiły się tłumaczenia.
– Dobrze, ale jaki sklep? – nie odpuszczałem, mimo tego, że pani kierownik wiła się, jak przysłowiowy piskorz.
– No Empik.
– A ten sklep tutaj, to jak się nazywa? – zapytałem patrząc jej głęboko w oczy.
– Empik.
– Czyli to jest ten sklep, który promuje się za pomocą satanisty i aborcjonistki?
– No tak.
– A to w takim razie będzie rezygnacja – zakończyłem.
Pani kierownik złapała moją wypełnioną reklamówkę, odwróciła się bez słowa na pięcie i zaczęła wyciągać z niej niedoszłe, świąteczne prezenty. Dziś idę do kolejnego salonu. Może ktoś chce się dołączyć?
Źródło: niezalezna.pl,facebook.com
sp