Tak spektakularnego podróżniczego sukcesu nic nie będzie w stanie przyćmić. 31-letni podróżnik, autor również „Gazety Polskiej Codziennie”, „Nowego Państwa” i prowadzący program „Za siódmą górą” w telewizji Republika wpłynął na wody Orinoko i zdobył zdjęcia z tepui Duida. Tepui, czyli potężnej góry stołowej w sercu amazońskiej dżungli.
Niedostępność tego terenu nie wynika tylko z tego, że Orinoko to świątynia anakondy i dom kajmanów, kraina, w której śmiertelne niebezpieczeństwo czeka na człowieka właściwie na każdym metrze kwadratowym. Od czasów urzędowania Hugo Chaveza to tereny wojskowe. Tamtejsi Indianie opowiadają Czernieckiemu, że u podnóży wielkich gór trwają prace w kopalniach. Nie byle jakich. – Czy którykolwiek z waszych dowódców zdołałby ukryć przed społeczeństwem fakt, że kraj wydobywa na wielką skalę diamenty, srebro, złoto i cynę? Dlatego tu nie wpłyniemy. To ziemia władzy – mówi Czernieckiemu jego miejscowy przewodnik Carlos.
Ostrzeżenia Wenezuelczyka nie są na wyrost. Dlatego czytelnik książki nieraz będzie narażony na stres i emocje sięgające zenitu. Od pierwszego kroku postawionego w tym południowoamerykańskim kraju na naszego podróżnika czyha… śmierć. Nie tylko ze strony zwierząt Amazonii, ale też ze strony bandytów napadających na turystów czy żołnierzy stojących na straży państwowego reżimu. W jednej z mocniejszych scen, straż mierzy karabinami w rozebranego podróżnika w samym sercu dżungli.
Poza mrożącymi krew w żyłach emocjami jest to, co chyba każdy czytelnik uwielbia. Opisy przepięknej dziewiczej przyrody, dżungli, która jest niczym zaczarowany las. Kto wiedział, że dżungla to miejsce, w którym panuje potworny hałas? Gdzie uciążliwość odgłosu ulewy można porównać do pneumatycznego młota? Gdzie małpy nie skrzeczą jak w zoo, tylko dosłownie dudnią diabolicznymi odgłosami? Gdzie po kilku godzinach wędrówki traci się głos, bo trzeba krzyczeć do współtowarzyszy podróży, by mieli szansę cię usłyszeć?
W książce Czernieckiego dostajemy też mnóstwo zdjęć! Zarówno tubylców, jak i zwierząt. A do tego podwójnej tęczy, dzikiej laguny, małych chatek z dala od cywilizacji.
„Czekając na Duida” to z pewnością najlepsza książka Czernieckiego. Podróżnik nie tylko świetnie włada wiosłem i aparatem fotograficznym, ale też słowem. Z precyzją chirurga opisuje to, co zobaczył. Pod jednym ze zdjęć zrobionych na rzece Orinoko autor pisze: „Gra świateł, pastele obłoków, codzienna zmiana niebiańskiej kompozycji. Zachody słońca serwowane nam każdego wieczora przez Stwórcę zasługują na Nobla”. A młody polski podróżnik Stefan Czerniecki na wyrazy największego uznania.
Reklama