Gretę trudno polubić, być może dlatego, że jest idealna. Zakochana po uszy w swoim chłopaku – gwieździe pop – zawsze szlachetna i wyrozumiała. Do tego ma ukryty talent i choć spotyka ją spora przykrość ze strony chłopaka, za każdym rogiem czeka ją miła niespodzianka. A życie jej, choć z zawirowaniami, jest niemal bajkowe.
Gdy Dave, chłopak Grety, podpisuje kontrakt w Nowym Jorku, jego dziewczyna, która wyrusza wraz z nim, doznaje samotności w nowym mieście. I pewnie łatwiej byłoby jej z nią się uporać, gdyby nie to, że Dave, mający rzesze fanek, ulega jednej z nich. Następnie seria coraz mniej realnych zdarzeń sprawia, że dziewczyna postanawia skoncentrować się na sobie i… wydać swoją płytę. Przyjmuje też niełatwą zasadę – żadnego karierowiczostwa, muzyka jest najważniejsza. I choć wszyscy znawcy z branży stukają się w głowę, ona postanawia osiągnąć swój cel. I ta walka o muzykę w czystej postaci mogłaby być naprawdę intrygująca, gdyby nie zamieniła się w fałszywie brzmiące pasmo sukcesów. Nierealny postulat Grety spełnia się w absolutnie nierealny sposób. Z ekranu atakuje nas zapach lukru, a z Gretą z każdą kolejną sceną trudniej się utożsamić.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama