Brak wykonanych sekcji zwłok ofiar przez stronę polską, prowadzenie śledztwa na podstawie sfałszowanej przez Rosjan dokumentacji medycznej (co doprowadziło do ekshumacji dziewięciu ciał) - to tylko część zaniechań, jakich dopuścili się śledczy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Pomimo ewidentnej winy nikogo nie ukarano, a postępowanie przeciwko wojskowym śledczym zostało umorzone przez poznańską prokuraturę w październiku 2013 r.
Dziś sprawa wróciła. Decyzję o zamknięciu postępowania zaskarżył mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik rodzin ponad dwudziestu ofiar katastrofy, w tym m.in. Jarosława Kaczyńskiego. Niestety - jego wniosek nie został rozpatrzony pozytywnie. Zaskarżone umorzenie utrzymano w mocy.
Nikt nie odpowie więc za to, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej pochowano w niewłaściwych grobach. Nikt nie musiał też tłumaczyć się z tego, że nie złożono w Smoleńsku wniosku o udział polskich prokuratorów w oględzinach i sekcjach zwłok ofiar, w specjalnym trybie – ustalonym na roboczym posiedzeniu zastępcy prokuratora generalnego Rosji z udziałem polskich prokuratorów, w nocy z 10 na 11 kwietnia 2010 r.
Po ogłoszeniu decyzji przez sąd większa część publiczności na znak protestu wyszła z sali.
"Nie akceptuję oceny, że w takiej sprawie tak liczne uchybienia są uznane za nieistotne, bo ktoś miał się kierować dobrą wiarą czy dobrymi chęciami” – powiedział Pszczółkowski po ogłoszeniu decyzji sądu.
W sali sądowej był również szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS). "Cały bieg sprawy po dzień dzisiejszy jest konsekwencją ówczesnego niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów. To właśnie dlatego, że wówczas prokuratorzy nie dokonali oględzin miejsca zdarzenia, oględzin zwłok a później nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, nawarstwiły się błędy, niedopatrzenia a później zaniechania. Skutkowały one niezdolnością ustalenia podstawowych faktów, bądź błędami w ich ustaleniu" - powiedział Macierewicz.
Reklama