Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Kościół dla Polaków jest Arką Noego. Polskości nie da się oddzielić od chrześcijaństwa

W Polsce od wieków historia narodu zrośnięta jest z wartościami chrześcijańskimi.

Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Marcin Pegaz/Gazeta Polska
W Polsce od wieków historia narodu zrośnięta jest z wartościami chrześcijańskimi. To, moim zdaniem, jest wyznacznikiem naszej kultury – mówi Ksiądz Arcybiskup Henryk Hoser, biskup warszawsko-praski, w rozmowie z "Gazetą Polską".

Jest Ksiądz Arcybiskup ulubionym celem ataków prorządowych i postkomunistycznych mediów. Jak nie ma o czym pisać, pisze się o arcybiskupie Hoserze, że…

…że jest najbardziej kontrowersyjnym i konserwatywnym biskupem w episkopacie polskim. I jeszcze jedno: człowiekiem o bardzo niskim stopniu empatii.

Jak Ksiądz Arcybiskup się z tym czuje?
Nie najgorzej. Skoro jestem konserwatywny, to znaczy, że żyję tradycją Kościoła. To nie może być zarzut. A że kontrowersyjny? Faktycznie, dla różnych kręgów jestem kontrowersyjny, ale jeżeli jest tak, bo moje działania odczytywane są jako znak sprzeciwu, to także mogę być tylko zadowolony. Dziś nie wszyscy chrześcijanie chcą być znakiem sprzeciwu.

A wobec czego warto dzisiaj być znakiem sprzeciwu?
Wobec tego wszystkiego, co pomniejsza wielkość człowieka. Człowiek jest wielki wielkością Boga, wszystko to, co godzi w wielką godność ludzką, uderza w Boga. Dlatego trzeba jej bronić w każdej sytuacji i w każdym czasie. Pan Jezus tego od nas wymagał, po to mamy Ducha Świętego, żeby otrzymać dar męstwa. Często dramatycznie brakuje nam odwagi, także odwagi cywilnej, by się sprzeciwić temu, co człowiekowi szkodzi, co człowieka pomniejsza, co jest niegodnym jego zachowaniem czy trybem życia i co jest jednocześnie na przykład zmniejszeniem tego obszaru, który uważamy za absolut czy sacrum, i tego wszystkiego, co należy do rzeczywistości imponderabiliów, niepodlegających dyskusji i stałych.

Te imponderabilia to…?
Przede wszystkim jest zaciemniana prawda o Bogu i zaciemniana prawda o Kościele. Dzisiaj chyba bardziej o Kościele niż o Bogu nawet, bo Bóg wydaje się odległy, niedostępny, czasami obojętny na to, co się na ziemi dzieje, a Kościół jest dostępny, widzialny, dotykalny. Można więc na przykład z lubością i nieustannie wytykać grzechy członków Kościoła. My o nich wiemy. Ludzie popełniają grzechy, zdają sobie z tego sprawę, sakrament pokuty i spowiedzi jest ustanowiony właśnie dlatego, że są grzeszni, ale chcą się z tego uwolnić i dążyć do tego, co jest świętością, a czego przykładem jest Jan Paweł II. Tymczasem stałe wytykanie poszczególnym ludziom Kościoła ich słabości wcale nie ma być nawoływaniem do naprawy i pokuty tego czy innego grzesznika, lecz ma służyć niesłychanej zupełnie generalizacji. Jeśli ktoś ukradł – wszyscy są złodziejami. Jeśli zawiódł, złamał przysięgę celibatu – wszyscy są rozpustnikami, jeśli ktoś dopuścił się pedofilii, wszyscy są pedofilami. Jedyne, co nie jest zarzucane, to to, że wszyscy w Kościele są homoseksualistami.

Bo bycie homoseksualistą ma być w porządku.
Tak, już nie jest wadą. Mamy do czynienia z bardzo dramatyczną sytuacją w Kościele, bo ten atak odbywa się w chwili, kiedy postuluje się z wielu kierunków konieczność obniżenia wymagań Ewangelii, złagodzenia jej radykalizmu i dostosowania do sytuacji egzystencjalnej dzisiejszego człowieka. Proponuje się to zamiast metanoi człowieka, czyli przemiany jego mentalności i postawy. Dramatyzm tej sytuacji widzimy w wielu wymiarach, niektóre odłamy tak zwanego Kościoła otwartego głoszą, że Kościół ma się dostosować do ducha świata, do ducha dzisiejszego, ba – ma iść za tym duchem, bo na tym podobno polega nowoczesność. Zatem to wszystko, co nazywa się rewolucją obyczajową, Kościół powinien akceptować. Tylko że wtedy przestałby być Kościołem.

Często mówi się, że to, co teraz spotyka Kościół w Polsce, jest falą, która przyszła do nas z Zachodu, że to normalna cywilizacyjna zmiana wynikająca z rewolucji kulturowej, jaką prowadzą tam lewicowo-liberalne środowiska. A czy to nie jest jednak tak, że u nas to po prostu kontynuacja z PRL? Te same postkomunistyczne środowiska, które walczyły z Kościołem w PRL, dziś to kontynuują.
Wszystkie zmiany kultury europejskiej i w związku z tym także cywilizacji atlantyckiej po 1968 r. mają podszewkę marksistowską, przeprowadzili ją zafascynowani komunizmem lewacy, którzy w 1968 r. byli na uniwersytetach, a dzisiaj zostali ekspertami, politykami, tworzą elity europejskie. Joszka Fiszer czy Daniel Cohn-Bendit…

…zwany niegdyś „Czerwonym Danym”, twórca wraz z Fiszerem radykalnej komunistycznej organizacji „Walka rewolucyjna”.
Dziś są popularnymi politykami europejskimi, ludźmi, którzy budują dzisiejsze społeczeństwo w duchu tych ideałów, które wydawały im się wartościowe, gdy byli młodzi, a których nigdy nie zakwestionowali.

Chce Ksiądz Arcybiskup powiedzieć, że przeciwnicy Kościoła na Zachodzie i u nas mają te same ideologiczne podstawy: i jedni, i drudzy czerpią z marksizmu. Ale czy w Polsce nie ma to jednak innej podstawy? Czy w Polsce nie chodzi o walkę z polskością? O to, by rozbijać wspólnotę? Bo wiadomo, że to Kościół był dla polskiej wspólnoty ostoją.
Kościół dla Polaków jest Arką Noego, potrafił nas przeprowadzić niejeden raz przez potop i uratować. Te czasy przeżywaliśmy w naszej historii kilkakrotnie – zaczęło się od potopu szwedzkiego, obrony Jasnej Góry, gdy przebudzenie narodu miało charakter religijny. Kościół utrzymywał tożsamość narodową w XIX wieku. Dlaczego na przykład zbudowano w Zakopanem „Księżówkę” – dom wypoczynkowy dla kapłanów? Żeby tam spotykali się księża ze wszystkich trzech zaborów i by budowali świadomość narodową. To dlatego Niemcy w 1939 r. w pierwszej kolejności mordowali i wywozili z zajętych terenów księży. Nie wolno o tym zapominać. A kto bronił narodu polskiego w czasach komunistycznych? Kościół oczywiście. Był znakiem sprzeciwu, a kardynał Prymas Stefan Wyszyński był więziony.

A SB miała departament stworzony specjalnie do walki z Kościołem. Czy teraz, gdy Ksiądz Arcybiskup widzi, kto w mediach i establishmencie jest głównie zaangażowany w ataki na Kościół, to myśli sobie: resortowe dzieci?
Z pewnością jest jakieś continuum opisane w książce pod tym tytułem, ale nie chcę ludzi osądzać, analizować ich dzisiejszej motywacji. Faktem jednak jest, że nie było wyraźnego przerwania w elitach i mediach ciągłości z PRL. Ci, którzy byli współpracownikami służb PRL czy podporządkowali się komunistycznej partii, a należeli do elity intelektualnej pisarzy, twórców, budowali swoje kariery na współpracy z reżimem stalinowskim – a to są czasy, które ja pamiętam, to jest moja przewaga nad młodszymi – to choć potem często zmieniali swoje postawy, rzadko przyznawali się do tego, czego dokonali. Tylko absolutnie nieliczni powiedzieli: uległem, przepraszam. Znaleziono nawet piruet słowny, który ma wszystko usprawiedliwiać, zrelatywizować: „ukąszenie heglowskie”. Po to, by nie mówić wprost o marksizmie, mówi się o ojcu marksizmu – Heglu, który wymyślił dialektykę. Pięknie to brzmi, ale ma za zadanie przesunąć odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne – coś mnie ukąsiło i tak miałem. A można było inaczej – jak prof. Władysław Bartoszewski i wielu innych z rodu Żołnierzy Niezłomnych.

Teraz postkomuna walczy z Kościołem w Polsce?
Jestem bardzo zadziwiony trwającym od kilku lat antykatolicyzmem w Polsce. To się nie dzieje bez przyczyny. Dlaczego nie pozwala się Kościołowi głosić tego, w co głęboko wierzy i za co niektórzy są gotowi oddać życie? Tolerancja funkcjonuje tylko w jednym kierunku, ci, którzy są heroldami tolerancji i są jednocześnie fundamentalistami w przeciwnym kierunku, nie tolerują niczego, co jest inne od ich dezyderatów i postulatów, które artykułują.

Boleśnie przekonała się o tym Joanna Szczepkowska, która po 25 latach współpracy z „Gazetą Wyborczą” musiała się z nią pożegnać, bo sprzeciwiła się lansowaniu ideologii gender, głośno mówiła o lobby homoseksualnym i skrytykowała wybory tzw. człowieka wolności, które środowisko „Wyborczej” wybiera z kręgu samych swoich. Ale dzieje się też jeszcze coś innego. Próbuje się na różne sposoby dyscyplinować kapłanów, próbuje się już narzucać dobór modlitw. Nie można się modlić do Michała Archanioła na Krakowskim Przedmieściu. Słowo egzorcyzm podziałało jak woda święcona…
Tak, bardzo mi przykro, że patron mojej katedry nie jest szanowany. Modlitwa o wyzwolenie od złego ducha zawsze jest na miejscu, jak Modlitwa Pańska. Modlitwa może się nie podobać, ale dlaczego z jej powodu rozrywać szaty?

Całość wywiadu w tygodniku „Gazeta Polska”
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Joanna Lichocka