Rozczarowanie związane z Euro 2012 i oczekiwaną falą gości, głównie z zagranicy, którzy mieli wpompować w polski rynek gastronomiczno-hotelarski setki tysięcy euro, przyszło już w trakcie piłkarskiego turnieju. Podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej stolicę odwiedziło o wiele mniej osób niż przewidywano. Nawet o wiele mniej niż podczas obchodzonego dwa lata wcześniej Roku Chopinowskiego.
Jan Korsak, prezes Polskiej Izby Turystyki zaznacza jednak, że turniej sportowy to specyficzne wydarzenie, które przyciąga kibiców, a „odstrasza” zwyczajnych turystów.
Jednak jak wielokrotnie zapowiadał premier Donald Tusk i obiecywało Ministerstwo Sportu i Turystyki, istotniejsze miało być to, co będzie „po Euro”. Wzrost liczby turystów od 2013 r. miał skoczyć nawet o pół miliona, czyli kilka procent. Tymczasem, jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego opublikowanych pod koniec marca br., porównując dane za rok 2013 z danymi za rok 2012, liczba udzielonych noclegów wzrosła o 1,5 proc., a stopień wykorzystania pokoi wyniósł 33,8 proc.
Wskaźnik BIG‑u, obrazujący poziom bezpieczeństwa prowadzenia działalności gospodarczej, wyniósł na koniec ub. r. 2,93 pkt. i jest najniższy od trzech lat – wynika z raportu BIG‑u InfoMonitor. Raport pokazuje także, że Euro 2012 rozczarowało przedsiębiorców. Ponad połowa firm turystycznych uważa, że Mistrzostwa Europy w piłce nożnej nie wpłynęły na wzrost ich przychodów.
– Organizacja Euro 2012 była dla Polski fantastycznym prestiżowym wydarzeniem. Cała Europa nam gratulowała i uważam, że nasz kraj nie rozczarował jako organizator. Jednak turniej się skończył i niestety trzeba głośno przyznać, że nie wykorzystaliśmy potencjału, jaki dawał – mówi Jan Tomaszewski, poseł PiS‑u. – Oczywiście z jednej strony cieszy ten wzrost o 1,5 proc., ale pojawia się pytanie, dlaczego to nie jest skok przynajmniej o 5–6 pkt. – dodaje polityk. Według niego to skutek oszczędności, jakie rząd musiał poczynić z powodu „drobnej pomyłki” ministra finansów Jacka Rostowskiego. – Pan minister pomylił się o ponad 20 mld zł i trzeba było szukać oszczędności. Znaleziono je mniej więcej w koszyczku ze środkami na promocję sportu i turystyki – mówi polityk.