Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Putin podpala Krym i rzuca wyzwanie światu. Pełzająca aneksja

Agresja na Krym to odpowiedź Rosji na zwycięstwo rewolucji ukraińskiej. Zarówno nowe władze w Kijowie, jak i cały Zachód dały się zaskoczyć.

Agresja na Krym to odpowiedź Rosji na zwycięstwo rewolucji ukraińskiej. Zarówno nowe władze w Kijowie, jak i cały Zachód dały się zaskoczyć. Nie wiadomo, jak daleko posunie się Władimir Putin. Najbardziej prawdopodobne jednak jest stworzenie pod osłoną rosyjskich karabinów quasi-państewka krymskiego, bardziej na wzór Naddniestrza niż Abchazji i Osetii Południowej

Choć Rosja od dłuższego czasu przygotowywała scenariusze na wypadek klęski Wiktora Janukowycza, jego ucieczka z Kijowa (21 lutego) skomplikowała i opóźniła ich realizację. Partia Regionów poszła w rozsypkę, promoskiewskie siły na południu i wschodzie kraju były zdezorientowane. Przygotowanie kontrataku zajęło Kremlowi kilka dni – ten czas (22–26 lutego) nowa władza w Kijowie przespała. Zwłaszcza na Krymie, gdzie w nocy ze środy na czwartek (26/27 lutego) ruszyła operacja mająca na celu oderwanie półwyspu od Ukrainy. Metodą faktów dokonanych Rosja obnaża tam słabość ukraińskiego państwa tuż po rewolucji.

Scenariusz awaryjny
Janukowycza Kreml skreślił ostatecznie 1 lutego, gdy gubernator charkowski Michaił Dobkin i mer Charkowa Giennadij Kernes ogłosili powstanie Ukraińskiego Frontu, który skupia prorosyjskie siły w południowych i wschodnich regionach kraju. Na 22 lutego wyznaczono datę kongresu deputowanych wszystkich szczebli. Gwałtowny rozwój sytuacji w Kijowie spowodował, że dzień wcześniej upadł reżim Wiktora Janukowycza. Zapewne trzeba było nieco zmodyfikować cele kongresu, na który zjechało ok. 3500 osób, głównie z obwodów charkowskiego, donieckiego, łuhańskiego i dniepropietrowskiego oraz Krymu. Przyjechali też szefowie komisji spraw zagranicznych obu izb parlamentu Rosji oraz konsul generalny tego kraju w Charkowie. Co ważne, organizatorzy nie pozwolili pojawić się tam Janukowyczowi. Kongres de facto odmówił uznania nowej władzy w Kijowie i otworzył drogę do tworzenia formacji paramilitarnych. Delegaci nie używali słowa „federalizacja”, mówiąc tylko o decentralizacji.
Główną rolę w rosyjskim planie miał odegrać Krym. Już 4 lutego tamtejsi deputowani mówili o potrzebie wzmocnienia autonomii i poproszenia w tym celu Rosji o pomoc. Całą operację przygotował zapewne Władisław Surkow, doradca Putina ds. Abchazji i Osetii Południowej. Wiadomo, że przyjeżdżał na Krym w lutym dwa razy, jeszcze przed upadkiem Janukowycza. 20 lutego do Moskwy poleciał przewodniczący krymskiego parlamentu Władimir Konstantinow, niedługo potem na Krym przyleciała delegacja deputowanych Dumy. Wszystko jeszcze pozostawało w sferze słów. Decyzja o rozpoczęciu operacji zapadła najpewniej we wtorek (25 lutego) na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Oficjalnego komunikatu nie było, ale szefowa Rady Federacji Walentyna Matwijenko powiedziała, że Janukowycz pozostaje legalnym prezydentem. Wydarzenia przyspieszyły. W środę (26 lutego) na rozkaz Putina rosyjskie wojsko rozpoczęło wielkie ćwiczenia („sprawdzian gotowości bojowej”) w europejskiej części kraju. Zachód skupił się na zastraszającym charakterze ćwiczeń z udziałem 150 tys. żołnierzy, ponad 2 tys. czołgów i wozów pancernych, ponad 200 samolotów i helikopterów, tymczasem ten kilkudniowy sprawdzian służył przykryciu ruchów oddziałów przerzucanych na Krym i przesuwanych na pozycje wyjściowe do ewentualnego desantu na wielką skalę.

Krymski pucz
Trzy dni wcześniej Rosja zapewniła sobie swobodę operacyjną w Sewastopolu. Jest to miasto na prawach obwodu, wydzielone z Autonomii Krymskiej. Podlega bezpośrednio Kijowowi, który wyznacza szefa administracji i inne organy władzy w Sewastopolu. 23 lutego na „wiecu” mieszkańcy Sewastopola (przytłaczająca większość rosyjska) ogłosili „merem” miasta, choć nie ma tam takiego stanowiska, obywatela Rosji Aleksieja Czałego. Ten natychmiast przejął struktury siłowe, wystawił posterunki bojówkarzy i Kozaków, na ulice wyszli żołnierze Floty Czarnomorskiej. Przyspieszono przerzucanie do miejscowej bazy sił z Rosji.

Separatyści próbowali zwołać nadzwyczajne posiedzenie Rady Najwyższej autonomii w Symferopolu. Tysiące zwolenników państwa ukraińskiego, głównie Tatarzy, nie dopuścili do tego. Kijów nie wyciągnął z tego wniosków, zresztą nie mógł liczyć na pełną lojalność lokalnych struktur siłowych. W nocy do budynków parlamentu i rządu Krymu wtargnęli pozbawieni oznak i dystynkcji rosyjscy specnazowcy. W czwartek 27 lutego pod ich osłoną Rada Najwyższa Krymu ogłosiła, że 25 maja odbędzie się referendum ws. poszerzenia autonomii Krymu (potem termin przyspieszono na 30 marca). Wymieniono też rząd. Obie te decyzje były nielegalne, podjęte wbrew konstytucji Ukrainy i innym przepisom prawa. Miejsce premiera Aleksieja Mohylowa, człowieka Janukowycza, zajął Siergiej Aksjonow, lider irredentystycznej organizacji Rosyjska Jedność. Za znanym z wielkoruskiego antytatarskiego szowinizmu Aksjonowem stoi kilka tysięcy członków Związku Krymskich Kozaków „Krymski Front”, Ludowego Ruchu Wyzwolenia i Związku Taurydy (tak nazywał się w czasach carskich okręg administracyjny obejmujący Krym). Premier Aksjonow i szef parlamentu Konstantinow ogłosili, że za legalnego prezydenta uznają Janukowycza. Nie przypadkiem tego samego dnia pojawiło się – po kilku dniach milczenia – oświadczenie obalonego prezydenta, a ombudsman Rosji Władimir Łukin oświadczył, że Janukowycz pozostaje pełnoprawnym prezydentem Ukrainy.
W nocy z 27 na 28 lutego wojskowa operacja zajmowania Krymu przez Rosjan ruszyła pełną parą. Zajęto lotniska w Sewastopolu i Symferopolu według tego samego scenariusza, co wcześniej parlament i rząd – grupy specnazu w mundurach bez oznaczeń, jako „rosyjska samoobrona Krymu”. Lokalny Berkut i bojówki rosyjskich cywilów oraz Kozaków postawiły blokady na drogach w Przesmyku Perekopskim, łączącym półwysep z resztą Ukrainy. Nad budynkami władz zawisły rosyjskie flagi.

Tymczasem w Rostowie nad Donem na konferencji prasowej pojawił się Janukowycz, ogłaszając, że pozostaje prezydentem, a obecne władze w Kijowie są nielegalne. Jeszcze wieczorem do Putina zadzwonił Barack Obama, ostrzegając przed wysokimi kosztami ewentualnej interwencji wojskowej na Ukrainie. Odpowiedzi doczekał się kilkanaście godzin później. 1 marca w sobotę Putin zwrócił się do Rady Federacji o zgodę na interwencję wojskową na Ukrainie i dostał tę zgodę natychmiast. Na razie to tylko mocna polityczna demonstracja, na oficjalne zajęcie Krymu czy innych regionów Ukrainy Kreml na razie się nie decyduje. Ale wiece prorosyjskie w Donbasie, Charkowie i Odessie w dniu podjęcia wojennej decyzji przez Radę Federacji, zamieszki w Charkowie – to poważne ostrzeżenie.

Cały tekst został opublikowany w aktualnym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”.

Reklama
Reklama