Zadeklarowana wczoraj przez Ursulę von der Leyen pula wsparcia dla krajów dotkniętych powodzią, w tym Polski, to nie są żadne nowe pieniądze. To po prostu środki przesunięte w ramach Funduszu Spójności - mówiąc kolokwialnie - z kupki na kupkę. Przyznają to sami przedstawiciele rządu Donalda Tuska.
W czwartek do Wrocławia przyjechała szefowa KE Ursula von der Leyen, która spotkała się z premierem Polski, szefami rządów Czech i Słowacji oraz kanclerzem Austrii. Szefowa KE przekazała po tym spotkaniu, że - oprócz środków z Funduszu Solidarności - na wsparcie krajów dotkniętych powodzią przeznaczone będzie 10 mld euro z Funduszu Spójności z prefinansowaniem.
Piotr Müller, europoseł PiS, stwierdził w mediach społecznościowych, że żadnych konkretnych nowych środków dla Polski nie ma.
- Za to Ursula von der Leyen powiedziała, że będziemy mogli użyć środki, które i tak już są przypisane dla Polski z polityki spójności. Tylko, że będzie to bardziej elastyczne
- wskazał eurodeputowany.
No to przetłumaczmy twitta z unijnego na polski.
— Piotr Müller (@PiotrMuller) September 19, 2024
Nie podano żadnych konkretnych kwot nowych środków, które będą z Funduszu Solidarności dla Polski.
Za to @vonderleyen powiedziała, że będziemy mogli użyć środki, które i tak już są przypisane dla Polski z polityki spójności.… https://t.co/fsY3RpM2PX
Podczas wieczornego posiedzenia powodziowego sztabu kryzysowego we Wrocławiu Donald Tusk doprecyzował, że połowa wymienionej kwoty dotyczy Polski.
Tusk tłumaczył, że 5 mld euro z Funduszu Spójności, które Polska ma wykorzystać na odbudowę po powodzi, wcześniej "teoretycznie były w naszej dyspozycji". Jednak, jak wyjaśnił, Polska nie zdołałaby ich wydać, a obecnie "będziemy działać od zaraz, bez zbędnych procedur".
To, że rzeczone 5 mld euro to de facto przesypywanie pieniędzy z kupki na kupkę potwierdził minister ds. UE, Adam Szłapka.
- Teoretycznie można tak powiedzieć, w praktyce operujemy w ramach budżetowych, więc to nie jest tak łatwo dosypać pieniądze budżetowe. (…) Te pieniądze realnie by w Polsce nie były wydane, bo mieliśmy zablokowane oprócz KPO Fundusze Spójności i udało się je odblokować po zakończeniu procedury z art. 7 [TUE], mniej więcej w kwietniu tego roku. Mimo usilnych starań obecnego rządu, te pieniądze z dużym prawdopodobieństwem nie byłyby w Polsce wydane
- ocenił Szłapka w Polsat News.
- Tu mowa o pieniądzach, które z końca stawki, zostaną przeniesione na początek stawki - dodał.
.@marcinfijolek: Czy te 5 mld dla Polski z funduszu spójności to przesypanie z jednej szufladki do drugiej, a nie nowe środki? @adamSzlapka: Teoretycznie tak, w praktyce to nowe środki, bo one by przepadły.
— Graffiti_PN (@Graffiti_PN) September 20, 2024
Całość rozmowy: https://t.co/RYHHnjFYui pic.twitter.com/oYD3azpoFG
- Bardzo ważna decyzja. Na czym ta decyzja polega? Te 5 mld euro może zostać teraz przekierowane z funduszy strukturalnych, wielkiej puli, jaka jest dla Polski już przeznaczona na perspektywę 2021-2027, to jest 76 mld euro, część z tej sumy już zainwestowaliśmy. Z tej puli możemy przekierować do tych 5 mld euro na inwestycje w odbudowę tego regionu, w którym doszło do tragedii
- tłumaczyła, jeszcze bardziej wprost, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej.
- My te pieniądze mamy w naszej kopercie krajowej, natomiast te środki możemy przesunąć teraz tam, gdzie są najbardziej potrzebne - dodała w rozmowie z Radiem Zet.
10 mld euro w ramach Funduszu Spójności - ile dla Polski?@Kpelczynska: Decyzja polega na tym, że do 5 mld euro może zostać teraz przekierowana z funduszy strukturalnych jaka już jest dla Polski przeznaczona. Na perspektywę finansową 21-27 to jest 76 mld euro@RadioZET_NEWS
— Gość Radia ZET (@Gosc_RadiaZET) September 20, 2024