Rosyjskie władze poinformowały, że 30 października, pod bezpośrednim nadzorem zwierzchnika sił zbrojnych Władimira Putina, przeprowadzono niezapowiedziane ćwiczenia sprawdzające sił jądrowych, obrony powietrzno-kosmicznej, floty i lotnictwa strategicznego.
Demonstracja nuklearnej siły
„Odbyły się wystrzelenia rakiet balistycznych, uruchomiono systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Wszystkie wystrzelenia odbyły się w normalnym trybie, wszystkie warunkowe cele zostały trafione” – oświadczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wiadomo, że wystrzelono m.in. dwie balistyczne rakiety dalekiego zasięgu Topol i Wojewoda oraz cztery pociski operacyjno-taktyczne Iskander i Toczka-U. Międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM) RS-12M Topol wystrzelono z silosu na poligonie w Plesiecku, ICBM RS-20V Wojewoda zaś z bazy rakietowej Dombarowskij w centralnej Rosji. „Oba pociski uderzyły w wyznaczone cele na poligonie Kura na Kamczatce” – czytamy w komunikacie ministerstwa obrony. W innym komunikacie resort pochwalił się wystrzeleniem pocisków balistycznych z atomowych okrętów podwodnych: „Briańsk” klasy Delta IV (z Floty Północnej na Morzu Barentsa) i „Święty Jerzy Zwycięzca” klasy Delta III (Flota Pacyfiku, na Morzu Ochockim). Podano, że pociski wystrzelono spod wody, ale nie podano ich typu.
Dodatkowo Siły Obrony Powietrzno-Kosmicznej przeprowadziły ćwiczenia ogniowe na poligonie Kapustin Jar w południowej Rosji. Testowano m.in. systemy rakietowe S-300, S-400 i Pancyr-S. Wystrzelone rakiety „zniszczyły ponad 15 dronów symulujących samoloty i pociski balistyczne lecące na różnych pułapach, z różną prędkością, w zmasowanym ataku na Rosję” – podało ministerstwo.
Ujawnienie ćwiczeń sił atomowych dało też odpowiedź na pytanie o prawdziwy cel misji strategicznych bombowców na półkuli zachodniej. Dwa dni wcześniej, 28 października, dwa Tu-160 Blackjack wystartowały z bazy Engels nad Wołgą i poleciały w kierunku zachodnim. Tu-160 Blackjack to ponaddźwiękowy ciężki bombowiec dalekiego zasięgu, przeznaczony do atakowania celów strategicznych bronią konwencjonalną i nuklearną. To główny atut Rosjan, jeśli chodzi o prowadzenie wojny atomowej z powietrza. Po 13-godzinnym locie i przebyciu ponad 10 tys. km bez międzylądowania bombowce dotarły do Wenezueli. Wiadomo, że gdy leciały w pobliżu norweskiej przestrzeni powietrznej, poderwano tam w trybie alarmowym dwa natowskie F-16 z bazy w Bodø. Podobną demonstrację pod nosem USA Rosja przeprowadziła w 2008 r. Ale tym razem lot Tu-160 nie był wyłącznie kurtuazyjno-propagandową misją. Okazał się elementem ćwiczeń całych jądrowych sił Rosji. Można jedynie przypuszczać, że lecąc w niedalekim sąsiedztwie USA, Blackjacki symulowały atak bombami z głowicami atomowymi na cele w Stanach Zjednoczonych. 31 października oba bombowce odleciały z Wenezueli. Tym razem pokonały ponad 2500 km w trzy godziny i wylądowały w Nikaragui – jeszcze bliżej USA.
Czym odpowiada NATO
Postawienie na nogi sił nuklearnych akurat 30 października nie było przypadkiem. Trzy dni później w Polsce i krajach bałtyckich ruszyły największe od kilku lat ćwiczenia NATO – de facto odpowiedź na wrześniowe wielkie manewry rosyjsko-białoruskie Zapad-2013, przewidujące wojnę z NATO. Steadfast Jazz 2013 to pierwsza tak duża symulacja wspólnej obrony zaatakowanego jednego z członków Sojuszu. Scenariusz ćwiczenia przewiduje, że fikcyjne państwo spoza NATO wysuwa roszczenia terytorialne wobec Estonii, następnie dokonuje aneksji części tego kraju. Zgodnie ze scenariuszem, Rada Północnoatlantycka podejmuje decyzję o kolektywnej obronie i kieruje w rejon konfliktu siły odpowiedzi NATO (NATO Response Force). Oczywiście tym niewymienionym z nazwy napastnikiem jest Rosja. Z Estonią nie ma do końca uregulowanych kwestii terytorialnych, a w bałtyckim kraju żyje duża mniejszość rosyjska – potencjalny główny czynnik destabilizujący sytuację, mogący dać Moskwie pretekst do wojny.
Steadfast Jazz 2013 odbywają się głównie w Polsce: na polskich poligonach ćwiczenia sił lądowych, w polskiej przestrzeni powietrznej – manewry lotnictwa, a na południowym Bałtyku – ćwiczenia morskie. Część dowódczo-sztabowa ćwiczenia odbywa się w Adazi koło Rygi na Łotwie oraz w kilkunastu innych dowództwach w państwach NATO. W ćwiczeniach bierze udział 25 państw, w tym trzy spoza NATO: Szwecja, Finlandia i Ukraina. Ćwiczy ok. 6 tys. żołnierzy, w tym ok. 3 tys. z Polski, 500 z Łotwy, 150 z Litwy i 134 z Estonii.
Czy taka demonstracja siły NATO może odstraszyć Rosję? Na Kremlu już wyraźnie postawiono na scenariusz siłowy i nie ma tam żadnych skrupułów, by pójść na wojnę, jeśli będzie to odpowiadało interesom Putina. Niemal niezauważona na Zachodzie – a to błąd – przeszła wypowiedź dowódcy rosyjskich wojsk w Armenii (31 października). Po raz pierwszy publicznie padła deklaracja, że w razie wznowienia walk azersko-ormiańskch o Górski Karabach Rosjanie zaangażują się w wojnę po stronie Armenii, „zgodnie ze zobowiązaniami Federacji Rosyjskiej w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym”. Na koniec zaś można jeszcze dorzucić, że Duma pracuje właśnie nad budżetem na lata 2014–2016. Nakłady na naukę w 2014 r. zmniejszą się o 13 proc., na zdrowie – o 8,6 proc. A na obronę narodową przewiduje się wzrost ponad 60 proc. w ciągu trzech lat. Czy to wszystko oznacza, że Putin szykuje się do wojny? Jeśli już, to do lokalnej, jak z Gruzją. Na konfrontację z Zachodem Rosja nie może sobie pozwolić. Co innego jednak konflikt np. z Ukrainą.
Reklama