Interesuję się historią Żołnierzy Wyklętych. Zwłaszcza losami Mieczysława Dziemieszkiewicza „Roja”. Działał on na terenach, na których się wychowałem. Te historie są bardzo trudne i złożone, ale trzeba je poznać - mówi dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".
Skąd u dwukrotnego mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą zainteresowanie historią Żołnierzy Wyklętych?
Mieszkam w rejonie, w którym działał porucznik „Rój” [Majewski urodził się w Nasielsku]. Ta tematyka jest mi bliska, bo znam ją z opowiadań ludzi, którzy sami przeżyli ten czas. Często rozmawiałem na ten temat z ojcem, który doskonale pamięta te lata.
Jaki wyłaniał się obraz tych czasów?
Na pewno ponury. Kwestia Żołnierzy Wyklętych jest bardzo złożona. To element historii, który nie jest łatwy do interpretacji. Na pewno każdy wypadek trzeba traktować oddzielnie. Trzeba pamiętać, że wśród tych, którzy nie rzucili broni w 1945 r., byli także zwykli bandyci. Nie wszystkie wydarzenia przynoszą chlubę i są powodem do dumy. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ogromna większość to byli żołnierze, którzy nie mogli się pogodzić z ówczesną sytuacją polityczną. Niestety w okresie ich działań zginęło wielu niewinnych ludzi. Ocena ich zachowań na terenach, na których walczyli, jest cały czas różna.
Jaka jest Pańska?
Jak mówię – niejednoznaczna. Takie życiorysy jak „Roja” czy Józefa „Ognia” Kurasia na pewno muszą zostać zapamiętane. Trzeba jednak przyznać, że szła za tym idea, która okazała się przegrana. Nie doczekali się oni wybuchu III wojny światowej. Z drugiej strony ich działalność umacniała dążenia do odzyskania niepodległości. Na pewno Żołnierze Wyklęci też mają swój spory udział w tym, że mamy wolną Polskę.
Oprócz poznawania losów Żołnierzy Wyklętych czekają Pana w sierpniu mistrzostwa świata w Moskwie.
To najważniejsza tegoroczna impreza. Mam nadzieję, że będę w stanie powalczyć na niej o medale. Poziom na pewno będzie wysoki. Tak to przewrotnie bywa, że rok po igrzyskach trudniej o miejsce na podium niż na najważniejszej imprezie czterolecia. Pchnięcia na pewno będą dalekie, ale moja w tym głowa, aby przygotować się tak, by liczyć się w walce o laury.
Całość wywiadu w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Krzysztof Oliwa