Dzisiaj w Sejmie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przedstawi informację o priorytetach polskiej dyplomacji w 2013 r. Po ubiegłorocznych porażkach przełomu nie należy się spodziewać. Może jednak Sikorski wreszcie wyjaśni dlaczego MSZ jest „przechowalnią” dla wielu byłych agentów PRL-owskich służb.
Portal niezalezna.pl i „Gazeta Polska Codziennie” wielokrotnie pisały o Tajnych Współpracownikach wśród pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych i dyplomatów. Także w dzisiejszym numerze GPC można przeczytać tekst: „Kolejna lustracja w resorcie Sikorskiego”.
„Pisał donosy, zobowiązał się do współpracy z wywiadem wojskowym PRL-u, sam zgłaszał się do swojego oficera z Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego po zadania. Mimo to Aleksander J., niedawny pracownik MSZ-etu, chce przed sądem oczyszczenia z zarzutu kłamstwa lustracyjnego” – pisze autor Maciej Marosz, który ujawnia, że, jak wynika z akt IPN-u, w latach 80. zarejestrowany został jako TW wywiadu wojskowego. –
„Aleksander J. przed wyjazdem do USA w 1981 r. podpisał zobowiązanie do współpracy i wybrał sobie pseudonim „Ryszard".
Funkcjonariusz prowadzący TW potwierdził przed prokuratorem IPN-u, że zwerbował „Ryszarda". Uznał też autentyczność dokumentacji dotyczącej „Ryszarda", jak i przekazanych przez niego donosów. Mimo to Aleksander J. w sądzie stwierdził, że nigdy nie współpracował z wojskową bezpieką. Przyznał, że podpisał przed wyjazdem do USA zobowiązanie do współpracy, ale nigdy jej nie zrealizował.
– Nie było żadnej współpracy. Podpisałem jedynie zgodę na nią i nic więcej – mówił „Codziennej” Aleksander J. po rozprawie.
Przykład Aleksandra J. nie jest wyjątkiem. Jak informowaliśmy w lutym tego roku
w kierowanym przez Radosława Sikorskiego resorcie pracuje 131 byłych tajnych współpracowników służb PRL, a siedmiu kieruje polskimi placówkami dyplomatycznymi - taką szokującą informację podała w sierpniu 2012 r. wiceszefowa ministerstwa Grażyna Bernatowicz. Co na to szef resortu? Uznał, że nie ma problemu, jeśli przyznali się do współpracy.
"Bo zgodnie z ustawą złożenie prawdziwego oświadczenia lustracyjnego nie jest podstawą do rozwiązania stosunku pracy" – napisał na Twitterze Sikorski. - "Oczywiście. Jeśli sąd lustracyjny wykaże kłamstwo, wylatują. Ale jeśli się przyznają, nie ma podstaw".
Więcej na ten temat w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
gb