- Pod koniec poszukiwań usłyszeliśmy płacz dziecka. Kolega powiedział, że ją widzi. Podbiegliśmy do tego miejsca, na dziewczynce leżał pies, który własnym ciałem ogrzewał dziecko - relacjonował jeden ze strażaków biorących udział w akcji.
Około godz. 6:45 dziecko znalazła grupa strażaków ochotników. Dziewczynka wraz z psem znajdowała się w zaroślach, 2 km od swojego domu. Pies, słysząc nadchodzących strażaków, wybiegł z zarośli. To zwróciło uwagę strażaków.
- Dziecko natychmiast trafiło pod opiekę lekarzy. Było przytomne, ale wychłodzone i przestraszone - powiedział Konieczny.
O zaginięciu dziecka rodzice powiadomili policję w piątek ok. godz. 17. Dziewczynka bawiła się w pobliżu domu i oddaliła się w nieznanym kierunku, prawdopodobnie ze swoim psem - małym czarnym kundelkiem. Zaraz po zgłoszeniu rozpoczęła się akcja poszukiwawcza.
Mundurowi przeczesywali zabudowania i okolice wsi Pierzwin. Sprawdzone zostało rodzinne gospodarstwo dziewczynki i przyległy do niego teren. Strażacy przeszukali najbliższe zbiorniki wodne.
Około 180 policjantów, a z nimi strażacy, ratownicy medyczni i mieszkańcy wsi, nieustannie krok po kroku sprawdzali łąki, zarośla i przyległy do miejscowości las. W działaniach wykorzystano też policyjny śmigłowiec z Poznania z kamerą termowizyjną.
W sztabie zorganizowanym w Komendzie Miejskiej Policji w Zielonej Górze prowadzona była nieustannie analiza napływających informacji. Policjanci sprawdzali każdy sygnał. Liczył się czas, gdyż już wieczorem zaczęło robić się zimno, a w nocy przyszedł lekki mróz.