Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego to idealne miejsce pracy. W ostatnich latach płace w tej instytucji wzrosły o ponad 30 proc. Średnie wynagrodzenie w centrali w Warszawie wyniosło ponad 6 tys. zł. – Nie można z jednej strony wzywać do oszczędności, a z drugiej podnosić wynagrodzenie i wypłacać wysokie premie urzędnikom. W sytuacji kryzysowej należałoby je zamrozić – ocenia w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" ekonomista Krzysztof Rybiński.
Raport Najwyższej Izby Kontroli na temat działania Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego nie pozostawia wątpliwości – w KRUS warto pracować. Powód? Dobre, szybko rosnące zarobki. W czasie, kiedy inspektorzy Izby prowadzili kontrolę (lata 2008–2011),
średnia płaca w Kasie wzrosła niemal o 34 proc. i w 2011 r. wynosiła 3,7 tys. zł.
Żenujące dla urzędników może być także porównanie ich podwyżek ze wzrostem rent i emerytur wypłacanych przez KRUS. Świadczenia są waloryzowane o wskaźnik inflacji.
W ub.r. rolnicze emerytury były wyższe o niecałe 5 proc. Kwota najniższego świadczenia emerytalnego nie przekroczyła 800 zł.
Najlepiej zarabiają oczywiście pracownicy centrali Kasy Ubezpieczeń Rolniczych w Warszawie.
Ich średnie miesięczne wynagrodzenie sięgało kwoty 6,4 tys. zł. Tutaj też najszybciej rosło zatrudnienie. W czasie kiedy media ujawniały wypadki załatwiania pracy w Kasie przez prominentnych działaczy PSL dla swoich krewnych, zatrudnienie w stołecznej centrali wzrosło o 6 proc. Inspektorzy NIK zwracają uwagę w raporcie pokontrolnym, że choć liczba ubezpieczonych w KRUS malała, to zatrudnienie rosło. Podkreślają ponadto, że obsługa ubezpieczonych była coraz droższa. W 2008 r. średnio na jednego świadczeniobiorcę wydatki wynosiły 170 zł, a trzy lata później było to już 200 zł.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński