Płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego, tłumaczy, że dobiegły końca uzgodnienia ze stroną rosyjską dotyczące przeprowadzenia wspólnych badań brzozy.
Jak informowaliśmy w październiku 2012 r,, piłą motorową obcięto solidne fragmenty pnia brzozy w miejscu złamania drzewa. Informacje „Codziennej" potwierdziła prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo. – W trakcie ostatniego pobytu prokuratury oraz biegłych w Smoleńsku zabezpieczono do badań dwa fragmenty brzozy – po 1,60 m długości – wraz ze znajdującymi się w drzewie metalowymi częściami – przyznał pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Oprócz tego zabezpieczone zostały liczne fragmenty gałęzi, które rzekomo miały mieć kontakt ze skrzydłem.
Jak tłumaczy Niezależnej profesor dr hab. Adam Krajewski z Wydziału Technologii Drewna SGGW, zdecydowano się na to za późno. – Gdyby pobrano materiał od razu, byłby bardziej wiarygodny niż po tak długim czasie, m.in. ze względu na wpływ czynników zewnętrznych jak deszcz, śnieg, wiatr czy promienie słoneczne – wyjaśnia naukowiec. Jedyne wiarygodne badania - na materiale pobranym tuż po katastrofie - przeprowadzili amerykańscy naukowcy, z którymi rozmawiała "Gazeta Polska".
Brzoza zarówno według rosyjskiego MAK, jak i rządowej komisji Jerzego Millera była odpowiedzialna za urwanie fragmentu skrzydła tupolewa, co w efekcie doprowadziło do katastrofy. Wiadomo jednak, że komisja Millera nie przeprowadziła badań „pancernej brzozy”.