W listopadzie ubiegłego roku w Grudziądzu zmarł 3-letni Tomek - jak wskazują śledczy, skatowany przez konkubenta matki. 30-letni Radosław M. miał zgotować małemu chłopcu i jego rodzeństwu prawdziwe piekło na ziemi. \"Krzyczał na niego, straszył go, groził pozbawieniem życia, zamykał w szafie i w piwnicy, używając siły o różnym natężeniu od małej do znacznej wielokrotnie uderzał wymienionego pięściami, ręką, klapkiem oraz kopał go po całym ciele\" - pisze w akcie oskarżenia prokurator. Teraz sąd zajmie się sprawą bestii z Grudziądza i jego konkubiny. Przedstawione w tekście fragmenty aktu oskarżenia z uwagi na swoją drastyczność skierowane są tylko dla czytelników pełnoletnich.
Horror małego Tomka trwał kilka miesięcy. Jak wynika z aktu oskarżenia - od sierpnia do listopada 2017 r. Jego głównym "reżyserem", jak wskazują śledczy, był mieszkający z chłopcem i jego licznym rodzeństwem Radosław M. konkubent jego matki, 31-letniej Angeliki L. Prokurator oskarża 30-latka o szereg przestępstw, w tym znęcanie się psychiczne i fizyczne ze szczególnym okrucieństwem nad 3-letnim Tomkiem oraz jego braćmi i siostrami, a przede wszystkim - o zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Ustalenia śledczych zawarte w akcie oskarżenia przerażają i trudno czytać je ze spokojem.
"Radosław M. (...) znęcał się psychicznie i fizycznie ze szczególnym okrucieństwem nad wspólnie z nim zamieszkującym synem konkubiny Angeliki L. - małoletnim T. L. (lat 3), będącym ze względu na wiek osobą nieporadną w ten sposób, że krzyczał na niego, straszył go, groził pozbawieniem życia, zamykał w szafie i w piwnicy, używając siły o różnym natężeniu od małej do znacznej wielokrotnie uderzał wymienionego pięściami, ręką, klapkiem oraz kopał go po całym ciele"
- informuje prokuratura.
Najtragiczniejsze sceny horroru chłopca działy się w listopadzie 2017 r., a konkretnie - do 3 do 13 listopada. Jak wynika z ustaleń śledczych, Radosław M. katował chłopca, a zadany przez niego 13 listopada cios w głowę 3-latka doprowadził do rychłej śmierci małego Tomka.
"W okresie od 3 do 13 listopada 2017 r. spowodował u niego obrażenia ciała w postaci bardzo licznych zasinień zlokalizowanych na całym ciele, w tym okolicach głowy, tułowia, kończyn i w obrębie worka mosznowego, otarć naskórka zlokalizowanych w okolicy ciemieniowej w otoczeniu linii środkowej ciała oraz obrażenia jamy brzusznej w postaci krwiaka w okolicy około trzustkowej, obrażenia w obrębie worka mosznowego obejmujący obfite wylewy krwi w tkankach miękkich, w tym po stronie prawej obejmujące również miąższ jądra oraz działając w tym samym miejscu, w dniu 13 listopada 2017 r w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia T. L. uderzając go w głowę spowodował obrażenia głowy skutkujące krwawieniem śródczaszkowym podtwardówkowym, które tego samego dnia doprowadziło do masywnego obrzęku mózgu pokrzywdzonego"
3-latek zmarł trzy dni później, 16 listopada 2017 r.
Nie tylko mały Tomek, jak wskazuje prokuratura, był obiektem przemocy ze strony konkubenta matki. Znęcał się on bowiem psychicznie i fizycznie także nad sześciorgiem jego rodzeństwa, dziećmi Angeliki L., w wieku od 11 do 4 lat., przy czym śledczy zaznaczają, że najdotkliwiej bestialstwo odczuwały najmłodsze dzieci
" (...) Będąc trzeźwym lub pod wpływem alkoholu wielokrotnie krzyczał na nie, zastraszał, izolował zamykając je w pokoju, groził użyciem przemocy oraz bił małoletnich po głowie, plecach, pośladkach i kończynach uderzając pięścią, kijem od miotły, smyczą dla psa, paskiem od spodni oraz klapkiem, a nadto izolował M. L. w ten sposób, że zamykał ją w szafie".
Przed wymiarem sprawiedliwości stanie również matka dzieci, 32-letnia Angelika L. Śledczy zarzucają, że "będąc matką małoletniego T. L., na której ciążył obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, przez zaniechanie, umyślnie naraziła go na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
Kobieta miała nie wezwać pomocy medycznej pomimo dostrzeżenia, że 3-letni syn ma liczne zasinienia, bladość powłok skórnych, nie przyjmuje pokarmu, ma torsje oraz "wiedząc, że T. L. doznał urazu obu kończyn górnych". W dramatycznym dla malca listopadzie 2017 r. matka, według aktu oskarżenia, nie wezwała stosownej pomocy mimo m.in. "zgłaszanego przez dziecko bólu dokuczającego mu ze strony różnych okolic ciała".
Kilka dni temu do toruńskiego Sądu Okręgowego wpłynął akt oskarżenia przeciwko Radosławowi M. i Angelice L.
Konkubent kobiety nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Początkowo przedstawiał swoją wersję zdarzeń, potem odmówił składania wyjaśnień.
"Jego wersja pozostaje w sprzeczności ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym w postaci relacji pokrzywdzonych, zeznań świadków, protokołu oględzin osoby T. L. zawierającego opinię sądowo-lekarską biegłego z zakresu medycyny sądowej, a w szczególności opinii sądowo – lekarskiej z dnia 18 kwietnia 2018 r."
Do zarzucanych czynów nie przyznała się też Angelika L., choć jej wyjaśnienia, jak podkreślają śledczy, stoją w sprzeczności z zebranym materiałem dowodowym.
"Złożyła wyjaśnienia, w których opisywała sytuację w jej rodzinie oraz relacje wiążące poszczególnych jej członków. Konsekwentnie wskazywała, że nic nie zrobiła. Początkowo w swych wyjaśnieniach wskazywała na prawdopodobieństwo zaistnienia nieszczęśliwego wypadku w odniesieniu do wydarzeń z 13 listopada 2018 r., w rezultacie których jej trzyletni syn poniósł śmierć. W kolejnych wyjaśnieniach wskazała, że sprawcą obrażeń u małoletniego T. L. jest jej konkubent Radosław M., przy czym, w dalszym ciągu zaprzeczała, aby jej dzieciom działa się jakakolwiek krzywda czasie, kiedy zamieszkiwali wspólnie z Radosławem M."
Radosławowi M. grozi na mocy prawa kara od 8 lat do dożywotniego pozbawienia wolności. Jego konkubina może trafić za kratki na okres nie krótszy niż 3 lata.
(Cytaty przytoczone w tekście pochodzą z aktu oskarżenia w sprawie PR 2 Ds 399.201 sporządzonego przez Prokuraturę Rejonową w Grudziądzu)