Piotr Staruchowicz to dla rządu Donalda Tuska wróg publiczny numer jeden. Autor hasła „Donald, matole, twój rząd obalą kibole” prowadził duże antyrządowe manifestacje kibiców Legii Warszawa. „Platforma, śmiecie, kibiców oszukujecie” – skandował w czasie ostatniej z nich prowadzony przez niego tłum.
W jego winę nie wierzą kibice Legii ani przyjaciele. – Zawsze trzymał się od takich spraw z daleka, strofował młodszych kibiców, którym zdarzało się być pod wpływem środków pobudzających – opowiada kibic Legii. Sam Staruchowicz nie przyznał się do winy. – Uważa, że znalazł się w sytuacji kompletnie abstrakcyjnej – mówi jego adwokat Krzysztof Wąsowski.
Chciał przeczekać Euro w Anglii
– „Staruch” chciał wyjechać z Polski przed Euro 2012 – opowiada „Gazecie Polskiej” Mariusz Pilis, reżyser, autor filmu „Futbol i kraty” wyemitowanego w holenderskiej telewizji. Według niego Staruchowicz planował wyjechać do pracy w obawie przed możliwym nękaniem go przez organy ścigania przed i w trakcie mistrzostw Europy.
Policja zatrzymała członków gangu „Szkatuły” – taka informacja pojawiła się w mediach po aresztowaniu 45 osób. Obok „Szkatuły” tytuły epatowały pseudonimem „Starucha”. Efekt medialny nie miał nic wspólnego z rzeczywistością – Staruchowiczowi nie postawiono zarzutu działania w zorganizowanej grupie przestępczej.
Co więcej, rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski powiedział, że dziwi go zainteresowanie „Staruchem”, gdyż jest on w śledztwie osobą mało znaczącą. Ostatecznie postawiono mu zarzut wprowadzenia do obrotu kilograma amfetaminy oraz przygotowań do wprowadzenia kolejnych 5 kg. Obciążyły go zeznania świadka koronnego, wypuszczonego niedawno z aresztu. Rozpoznać miał on Staruchowicza na zdjęciu.
– Sprawa zabójstwa gen. Marka Papały pokazała, że do zeznań świadka koronnego należy podchodzić bardzo ostrożnie. Świadkowi zależy szczególnie na tym, by jego zeznania były zgodne z oczekiwaniami organów prowadzących postępowanie – mówi dr Piotr Kładoczny z Fundacji Helsińskiej. – Hurtowe prowadzenie postępowań jest niepokojące. Czy dwóch sędziów mogło sobie wyrobić pogląd w tak wielu wypadkach? – zastanawia się. – Nie chcę mówić, że było to nierzetelne, bo na salę mnie nie wpuszczono. Trzeba jednak ostrożnie podchodzić do sytuacji, kiedy w ciągu 10 minut rozstrzyga się wniosek o areszcie – dodaje.
Drzewiecki: to dobra działalność policji przed Euro
Według policji zatrzymania te nie miały nic wspólnego z Euro 2012. I ta wersja miała obowiązywać w mediach, jednak w TVN 24 niespodziewanie „wysypał się” w tej sprawie Mirosław Drzewiecki. Były minister sportu i bohater afery hazardowej pochwalił policję za zatrzymanie kibiców słowami: „Dobra działalność polskiej policji, która przed Euro pewne sprawy zamyka”.
Dowodów, jakie ma przeciwko Staruchowiczowi policja, nie znamy. Nie zna ich też adwokat podejrzanego Krzysztof Wąsowski. Mimo że znać powinien. – To naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – mówi dr Piotr Kładoczny.
– Wniosek o dostęp do akt Piotra Staruchowicza złożyłem niezwłocznie po jego zatrzymaniu – mówi mec. Wąsowski. Wystąpił on także z wnioskiem o widzenie z oskarżonym oraz o to, by we wszystkich czynnościach uczestniczył on w obecności adwokata. Na żaden z wniosków nie dostał do czasu posiedzenia, w czasie którego aresztowano „Starucha”, pozytywnej odpowiedzi. Nie wiedział nawet, gdzie znajduje się jego klient.
Tymczasem odbyło się posiedzenie sądu, który zdecydował o aresztowaniu „Starucha”. Wąsowski znalazł się więc w sytuacji kuriozalnej – musiał bronić klienta, nie mając wiedzy o obciążających go dowodach i bez wystarczającej możliwości poznania jego stanowiska.
Jak podkreśla dr Piotr Kładoczny, Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantuje obrońcy prawo do „posiadania odpowiedniego czasu i możliwości do przygotowania obrony”. – Jak adwokat ma na poważnie bronić klienta, skoro nie wie, co się mu zarzuca ani co sądzi o sprawie on sam? – pyta przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Prawo do dostępu do akt przewiduje też polskie prawo, a konkretnie art. 156 par. 5a kpk. Nakazuje on prokuraturze, która występuje o tymczasowe aresztowanie, udostępnienie akt obrońcy „w części zawierającej dowody wskazane we wniosku o zastosowanie (...) tymczasowego aresztowania”. Prokuratura może odmówić tylko w bardzo konkretnych przypadkach, jak zagrożenie czyjegoś życia lub zdrowia albo groźba matactwa. Przysługuje na to zażalenie.
Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, prowadząca sprawę, w ogóle nie odniosła się do wniosku mec. Wąsowskiego. Prokurator Waldemar Tyl, zastępca szefa prokuratury, powiedział nam: – Sprawa dotyczy 45 osób, a zatrzymanie było cztery dni temu, z czego akta dwa dni były w sądzie. Kiedy mieliśmy zdążyć rozpatrzyć te wnioski?
– Zwracam uwagę, że w warszawskiej prokuraturze chodzi nie o 45, lecz kilkanaście osób, pozostałe są z innych miast – odpowiada Wąsowski.
Po artykule w „Gazecie Polskiej Codziennie” prokuratura wyraziła zgodę na widzenia adwokata ze Staruchowiczem i czterema innymi zatrzymanymi kibicami. Jednak spotkała go kolejna niespodzianka. Zgodnie z dokumentem podpisanym przez prokuratora, wszyscy oni mieli znajdować się areszcie przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Tymczasem okazało się, że są tam tylko dwaj z nich. – To skandaliczne działanie prokuratury, wyjątkowo bezczelne i aroganckie. Oznacza łamanie podstawowych uprawnień stron – tak utrudnianie przez nią pracy adwokatowi kibiców komentuje Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem.
Ostatecznie adwokat spotkał się ze swoim klientem dopiero w poniedziałek, kilka dni po decyzji o aresztowaniu. Jego akt nie zobaczył do momentu oddania tego numeru „GP” do drukarni.
Całość artykułu w tygodniku “Gazeta Polska”

Reklama