Na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej ma znaleźć się ponad 250 debiutantów. O tym, że to dobrze, przekonuje nas partyjna grafika, na której Donald Tusk stoi przed kandydatami ubranymi jak na akademię szkolną. Białe koszule, granatowe spodnie lub spódniczki. Można wyciągnąć z tego wniosek, że nadchodzi fala nowych polityków - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Jacek Liziniewicz.
Oczywiście większość z tych debiutantów nie ma najmniejszych szans, aby dostać się do parlamentu. Ale jest jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Platforma Obywatelska od dawna przedstawiała się jako partia elit, która ponoć ma szerokie wsparcie intelektualistów oraz bogate zaplecze eksperckie. Czy zatem naprawdę jedyne, na co stać tę formację, to Bogusław Wołoszański i Michał Kołodziejczak?
Skala wyzwań – zarówno w przypadku zwycięstwa, jak i porażki – jest przecież olbrzymia. Stanowienie prawa to nie zabawa. Zwłaszcza w czasie tak poważnego zagrożenia ze strony Rosji. Czy naprawdę stawianie na debiutantów to słuszna koncepcja? Wydaje się to infantylne. Ale z drugiej strony paradoksalnie Tuskowi ułatwi to robienie swoich dealów. Zamiast polityków i zbiorowej mądrości będzie miał marionetki na sznurku, które zdatne są tylko do podnoszenia ręki.