Kiedy Donald Tusk i jego świta doszli do władzy, w Kancelarii Premiera zwolniono 39 osób. Głównym powodem miał być "brak środków". Teraz okazuje się, że kasa jest i była. W KPRM zatrudniono nie 39, a... 95 osób. "Ilekroć, kiedy powoływaliśmy, zgodnie z prawem, przedstawicieli do różnych ciał, oni grzmieli o neo-KRS, neo-Trybunale Konstytucyjnym. Dzisiaj? Mimo że zabierają więcej niż im się należy, wszystko jest uśmiechnięte i prawidłowe. To jest cały czas taki drwiący ton z demokracji w ustach działaczy koalicji 8 gwiazdek" - skomentował w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Marek Suski, poseł PiS.
Wszyscy pamiętamy, jak chwilę po objęciu władzy przez koalicję 13 grudnia, wielu pracowników Kancelarii Premiera musiało pożegnać się z pracą w tym miejscu. Tłumaczono to "przerostem zatrudnienia" oraz braku pieniędzy na wypłaty.
"W Kancelarii Premiera zarządzanej przez pana premiera, byłego ministra finansów, finansistę, zabraknie środków na wypłatę wynagrodzeń dla pracowników kancelarii"
– tak w grudniu ubiegłego roku mówił Jan Grabiec, szef KPRM w rządzie Donalda Tuska.
Powodem miały być pieniądze, których rzekomo nie starczało na pensje.
Kilka tygodni później, Grabiec mówił o planowanej redukcji 10 proc. etatów. Po kilku miesiącach rządów ekipy Tuska, okazuje się, że KPRM rozstała się z 39 pracownikami.
Jak wynika jednak z medialnych ustaleń - kilka miesięcy później - na miejsca te (oraz nowe) m.in. w Biurze Prezesa Rady Ministrów, Departamencie do Spraw Równego Traktowania czy Departamencie Polityki Senioralnej zatrudniono aż 95 osób.
"W grupie pracowników zajmujących kierownicze stanowiska państwowe w KPRM oraz doradców i asystentów politycznych w okresie od 13 grudnia 2023 r. do końca czerwca 2024 r., zostało zatrudnionych 21 osób: Prezes Rady Ministrów, 2 wiceprezesów Rady Ministrów, 7 ministrów, 3 sekretarzy stanu, 4 podsekretarzy stanu, Szef Służby Cywilnej, Szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów oraz 2 głównych doradców Prezesa Rady Ministrów"
– czytamy w publikacji "Faktu.
O komentarz do hojnego rozdawnictwa stanowisk w KPRM przez obecną władzę, zapytaliśmy Marka Suskiego, posła PiS. To przecież temu ugrupowaniu ekipa Tuska zarzucała przez lata nepotyzm i załatwianie "pracy dla swoich".
"PO krytykowała Prawo i Sprawiedliwość za zbyt duży rząd, że mieliśmy dużo ludzi w Kancelarii Premiera, że rodzina i znajomi w spółkach Skarbu Państwa. Zapewnili, że kiedy dojdą do władzy - wszystko będzie 'jak należy'. Przyszli, ale to 'jak należy' oni rozumieją w taki sposób, że wszędzie będą ich ludzie, że przyjdą swoi. Jest to największy rząd w historii - aż trudno się doliczyć, ilu jest ministrów, a ilu wiceministrów. Kancelaria Premiera puchnie, a jeszcze nie tak dawno narzekali, że nie mają pieniędzy na wypłaty. Jak się okazuje - teraz i Kancelaria Sejmu, i Kancelaria Senatu i Kancelaria Premiera, wszyscy żądają większych pieniędzy niż było to za naszych czasów"
– mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Suski.
I ironizuje: "no ale... budżet jest uśmiechnięty".
"Program renta wdowia został okrojony do minimum, program 800 plus ma być poddany weryfikacji, 14-tki tylko dla wybranych, ale pieniądze dla ubeków się znalazły... Zresztą, jak popatrzymy na powrót ludzi w różne miejsca, i w spółkach, i w agencjach, i w ministerstwach to powiedzmy sobie wprost - wracają starzy towarzysze. Tak samo jak rodzina, znajomi, działacze PO, działacze Polski 2050, działacze PSL - wszyscy wracają. Wracają do władzy ekipy postkomunistyczne"
– kontynuował.
I dalej - "tych przykładów można mnożyć w nieskończoność. Nie można o tym jednak mówić, bo to nie jest w ich mniemaniu nepotyzm. Absolutna ściema".
"Oni twierdzili, że do realizacji swoich programów, będą zatrudniać osoby z rynku. Tak, z ryneczku Platformy. To jedno z wielu kłamstw. Z tych obietnic 100 konkretów spełniono może zaledwie kilkanaście, ale dla swoich, oczywiście miejsca prominentne się znajdują. Nawet nie wiadomo, kogo oni zatrudniają, bo wielu danych nie można wydobyć"
– mówi poseł PiS.
Nasz rozmówca wspomniał też o przypadkach niedopuszczania komentarzy ze strony części mediów. Wielokrotnie doświadczyli tego dziennikarze Telewizji Republika.
"Teraz okazuje się, że można siłowo przejmować media publiczne, prokuraturę, miejsca np. w PKW... Ilekroć, kiedy powoływaliśmy, zgodnie z prawem, przedstawicieli do różnych ciał, oni grzmieli o neo-KRS, neo Trybunale Konstytucyjnym. Dzisiaj? Mimo, że zabierają więcej niż im się należy, wszystko jest uśmiechnięte i prawidłowe"
– dodaje Suski.
I podsumował: "to jest cały czas taki drwiący ton z demokracji w ustach działaczy koalicji 8 gwiazdek...".