Podczas pierwszej po objęciu urzędu podróży międzynarodowej prezydenta Karola Nawrockiego do Stanów Zjednoczonych padła bardzo ważna dla Polski deklaracja Donalda Trumpa, który zapewnił nie tylko o utrzymaniu obecności amerykańskich wojsk na terenie naszego kraju, ale też nie wykluczył zwiększenia ich liczebności. Podczas rozmów bilateralnych w formule śniadania roboczego dyskutowano także o kwestiach związanych z bezpieczeństwem energetycznym oraz przeciwdziałaniu zagrożeniom ze strony Rosji. Omawiano też kwestie związane z kontynuacją współpracy zbrojeniowej.
Po wizycie w USA prezydent udał się do Rzymu i Watykanu, gdzie spotkał się z premier Giorgią Meloni, prezydentem Sergio Mattarellą, a następnie wraz ze swoją rodziną i członkami oficjalnej delegacji wziął udział w audiencji u papieża Leona XIV.
Szczególna wizyta w USA
Oceniając efekty spotkania prezydenta Nawrockiego z Donaldem Trumpem, Zbigniew Rau zaznaczył, że “prezydent jeszcze w kampanii jako kandydat został przyjęty w Białym Domu”. - To była bezprecedensowa sytuacja. I teraz z kolei w tak krótkim okresie czasu został zaproszony w bardzo oficjalnej formule, o czym świadczy m.in. przekazanie mu do dyspozycji rezydencji Blair House nieopodal Białego Domu. Zrobiono to by uhonorować go jako bardzo szczególnego gościa - ocenił b. szef MSZ.
- I jednocześnie na stole pojawiły się kwestie absolutnie fundamentalne. Z jednej strony dotyczące bezpieczeństwa i tego militarnego i energetycznego, ale z drugiej strony kwestie, które w sposób jednoznaczny budują naszą pozycję vis-à-vis Stanów Zjednoczonych. Ale także w NATO jako państwa w historii Polski – powiedzmy sobie wprost - jak do tej pory (pomijając okres Złotego Wieku Polski w XVI i początku XVII stulecia) najsilniejszego. To jest spektakularny sukces
- podkreślił, wskazując na “gołym okiem widoczną chemię pomiędzy dwoma prezydentami”.
Pytany o możliwe przełożenie efektów wizyty prezydenta Nawrockiego w Waszyngtonie i potencjalny wpływ dobrych relacji z amerykańską administracją na jego pozycję na arenie międzynarodowej prof. Rau zwrócił uwagę na obecną rolę premier Włoch Georgii Meloni, która “z perspektywy Waszyngtonu jest politykiem bardzo życzliwym relacjom transatlantyckim, zwłaszcza, jak się spojrzy na tę paletę przywódców unijnych”. - Ale jest rzeczą oczywistą, że pan prezydent Nawrocki ma szansę w tej konkurencji ją wyprzedzić, jeśli wszystko dobrze pójdzie. Bo jest to kwestia także politycznej wiarygodności, gdy idzie o przeznaczanie środków na obronę, a tu Polska także ze względu na położenie geograficzne jest absolutnym czempionem - przekonywał.
- Powiem wprost: my jesteśmy takim bezpośrednim strażnikiem pozycji Stanów Zjednoczonych w świecie, dlatego, że gdyby Rosjanom udało się pokonać Ukrainę albo kontynuować wojnę hybrydową lub - Boże uchowaj – nie hybrydową przeciwko NATO, to nasza stanowczość i determinacja obrony powoduje, że patrząc na tą globalną architekturę bezpieczeństwa z perspektywy Pekinu, ustępstwa na wschodniej flance NATO wobec Rosji czy też klęska Ukrainy, byłyby po prostu zachętą do kinetycznych rozwiązań wobec Tajwanu. Jeśli tu okażemy stanowczość, a bez Polski tego nie można zrobić, to powstrzymujemy to, co najgorsze w skali świata. I tutaj trudno jest z nami konkurować i myślę, że prezydent Trump widzi to dość dobrze. Stąd te jego zapowiedzi nie tylko pozostawienia żołnierzy amerykańskich, ale także zwiększenia ich liczby, jak i zmiany formuły stacjonowania na stałą obecność. Tu z perspektywy amerykańskiej jesteśmy niezwykle istotni
- wyjaśnił Zbigniew Rau.
Coś więcej niż kontynuacja
Nasz rozmówca zwrócił uwagę na przebieg poprzedzającego wizytę Karola Nawrockiego spotkania w Białym Domu przywódców europejskich. - Taki obrazek: z jednej strony siedzi prezydent Trump za swoim biurkiem w ergonomicznym fotelu - po drugiej stronie siedzą europejscy przywódcy w ergonomicznie mniej komfortowych warunkach. Z drugiej strony mamy obrazek prezydenta Nawrockiego ugoszczonego w Białym Domu w Gabinecie Owalnym w tym samym miejscu. To myślę oddaje istotę naszej dzisiejszej pozycji z perspektywy Stanów Zjednoczonych i administracji Donalda Trumpa - ocenił.
Nawiązując do wcześniejszych bardzo dobrych relacji pomiędzy prezydentem Donaldem Trumpem i Andrzejem Dudą, stwierdził, że “mamy do czynienia nie tylko z ich kontynuacją, ale patrząc na to co działo się w Białym Domu jest to kontynuacja plus”.
Pytany jak widzi rolę obecnego polskiego rządu w kontynuowaniu i wspieraniu prezydenta Nawrockiego w budowaniu dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, prof. Rau zaznaczył, że chciałby to ocenić nie z pozycji polityka, “ale po prostu jako obywatel”. - Widzimy, jak daje sobie radę, jak jest traktowany, z jaką rewerencją, czy to po drugiej stronie Atlantyku czy to podczas tej wizyty w Rzymie prezydent Nawrocki. Widzimy jednocześnie z interakcji z partnerami w Unii Europejskiej jak jest traktowany premier Tusk. Wystarczy tutaj wspomnieć tą wyprawę do Kijowa czy bardzo świeżą sprawę - jego przyjęcie w Pałacu Elizejskim, gdzie przywitał go jakiś urzędnik, a nie prezydent Marcon. I dodajmy do tego jak i dlaczego premier Tusk jest traktowany po drugiej stronie Atlantyku. A gesty mają ogromne znaczenie w dyplomacji - podkreślił.
- Z perspektywy obywatela, który utożsamia się z Polską racją stanu, który obserwuje w tych trudnych czasach, kiedy następują ruchy – daj Boże - jeszcze nie tektoniczne, ale znaczące i wyraziste przy architekturze bezpieczeństwa na całym świecie, powinniśmy od swojego państwa oczekiwać powagi, skuteczności i asertywności w polityce zagranicznej. Tak, żeby ta polityka, jak każda inna polityka państwa najlepiej służyła polskiej racji stanu. Konkluzja jest taka: rząd powinien stanąć za panem prezydentem, wspierać go, a już na pewno nie szkodzić czy to jakąś tam obstrukcją czy uszczypliwością, czy narzekaniami na to, kiedy dotarła notatka z tej czy innej wizyty, kiedy sam tych notatek nie przesyła tak, jak to być powinno. Bo tu nie chodzi o nic innego, tylko o polską rację stanu, a każdy polityk jest obowiązany tej polskiej racji stanu służyć
- podsumował prof. Zbigniew Rau.