Owszem, grupa ta ma na sumieniu bardzo wiele, w tym, jeśli wierzyć poruszającym świadectwom uwięzionych i ich obrońców, tortury, poniżanie i podtruwanie. Do tej pory jednak nie wynikało z tego zbyt wiele. Wzburzonej opozycji nikt specjalnie nie słuchał, kibice władzy, jak to kibice – kibicowali, a tzw. zwykli ludzie nie przyjmowali powagi sytuacji do wiadomości, jeśli w ogóle mieli okazję gdzieś o sprawie usłyszeć lub przeczytać. Być może pierwszą ryską na tym murze obojętności było zainteresowanie się RPO warunkami, w jakich przetrzymywano w pierwszych godzinach ks. Olszewskiego. Jednak dopiero przypadek Romanowskiego okazał się być bombą, która wybuchła naszym specjalistom od prawa „tak, jak oni je rozumieją”.
"Prawo takie, jak my je rozumiemy"
Zlekceważono europejski immunitet Marcina Romanowskiego, zapewne licząc na to, że instytucje UE rzecz potraktują po linii politycznej. Jeszcze we wtorek internet i media pełne były dość dziwacznych uzasadnień, że ta ochrona przysługuje tylko w konkretnych sytuacjach i momentach, zwolennicy władzy wręcz śmiali się z rozpaczliwej, ich zdaniem, obrony wiceministra. Tyle, że nie przewidziano, że europejskie przymknięcie na to oka byłoby zarazem zrzeczeniem się kompetencji ciał unijnych na rzecz polskiej, posiadającej w tej chwili dość wątpliwe umocowanie prawne, prokuratury.
Europa zaś swoich kompetencji strzeże dość zazdrośnie. Druga strona tymczasem uzbrojona była jedynie w napisane pod tezę ekspertyzy prawne, które ostatecznie nie dały podstaw do decyzji po myśli władz nawet mocno zaangażowanej w Iustitię sędzi. Środa przyniosła cały szereg kompromitacji prokuratury i ministerstwa. Prokurator pokazał swą niewiedzę i niekompetencję, nie był nawet w stanie podać nazwisk autorów wychwalanych chwile wcześniej ekspertyz.
Swoje dołożył jeszcze Roman Giertych, który wykorzystując sprawę do ataku na ministerstwo i prokuraturę, na które chciałby mieć jeszcze większy wpływ, przy okazji obnażył dość dziwne praktyki nowej władzy.
„Przez setki godzin pracowaliśmy nad sprawą Funduszu Sprawiedliwości” – pisze zawiedziony przebiegiem akcji Giertych, uruchamiając lawinę pytań. Co bowiem znaczy „pracowaliśmy”, skoro znany prawnik jest adwokatem jednego z oskarżonych? Czy nie ujawnia się tu właśnie potężny, nazywając rzecz i tak delikatnie, konflikt interesów? Najlepszą klamrą i puentą zarazem jest informacja, że Romanowski zamierza dochodzić teraz odszkodowania od państwa, żądać ukarania odpowiedzialnych za jego zatrzymanie, lecz również samego premiera, który w społecznościowym wpisie podłożył się koncertowo.
W normalnym kraju, korzystne dla siebie wyroki Romanowski miałby w kieszeni. Niestety jedna, wydana niemal pod osłoną nocy decyzja sądu, nie daje nam gwarancji, że jeszcze będzie normalnie.
Oglądaj Telewizję Republika na żywo: