- Zarzuty, które mi się stawia, są to zarzuty, które są nieurzędowe. Nie było żadnej kontroli ani NIK-u, ani ministerstwa, a taka jest procedura. "Uczelnia w momencie mojego odejścia dysponowała 4,5 mln zł na koncie. Oprócz tego miała dwa mieszkania kupione w bardzo atrakcyjnym miejscu - powiedział Bogusław Kopka, były rektor PUZ w Grudziądzu w programie "W punkt" Katarzyny Gójskiej na antenie TV Republika.
Portal Niezalezna.pl dotarł do nagrania rozmowy, która odbyła się w ministerstwie nauki 19 lutego 2024 r. W spotkaniu brali udział minister Dariusz Wieczorek, rektor PUZ Bogusław Kopka, Marcin Czaja, dyrektor Departamentu Organizacji Uczelni, Kształcenia i Spraw Studenckich w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, prezydent Grudziądza Maciej Glamowski i jego zastępczyni Róża Lewandowska.
W trakcie rozmowy minister Wieczorek i dyrektor z jego resortu szantażują rektora Publicznej Uczelni Zawodowej (PUZ) w Grudziądzu Bogusława Kopkę, by podał się do dymisji jeszcze tego samego dnia. Inaczej - jak grożą - uczelnia zostanie zlikwidowana. Choć rektor Kopka obiecuje, że złoży dymisję następnego dnia za pośrednictwem platformy e-PUAP, bo chce jeszcze pożegnać się z pracownikami, minister Wieczorek nie przestaje naciskać, by rezygnacja nastąpiła jeszcze tego samego dnia.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydało w związku z naszą publikacją oświadczenie, w którym padają absurdalne zarzuty pod adresem Kopki. Zarzuca mu się niegospodarność, brak zaangażowania, brak umiejętności w organizacji uczelni. Co więcej ministerstwo skarży się m.in., że uczelnia, która została powołana 1 listopada (w trakcie trwania roku akademickiego) po trzech miesiącach... nie miała studentów. Rektor został odwołany przez ministra nauki 4 marca br.
Bogusław Kopka był gościem Katarzyny Gójskiej w programie "W punkt" na antenie TV Republika, gdzie odniósł się do ujawnionych przez nasz portal taśm.
"Jest to dowód bezpośredni tego zachowania ministerstwa i jego podwładnego, czyli dyrektora departamentu. Nie chciałem podejmować decyzji w jakiś emocjach, szantażu sytuacyjnego, gdzie minister konstytucyjny każe dokonać rezygnacji. Poprosiłem o czas i następnego dnia już po namyśle dokonałem decyzji, że nie rezygnuję i poinformowałem, bo mogłem tylko dokonać jako urzędnik publiczny poinformowania o zaistniałej sytuacji przełożonego ministra, czyli pana premiera oraz rzecznika praw obywatelskich, dlatego, że tutaj dochodziło do złamania nie tylko naszej ustawy o autonomii uczelni, ale też wielkiej karty edukacji Unii Europejskiej, gdzie wyraźnie jest to zaznaczone. Uniwersytety, czy publiczne czy niepubliczne, chroni ta autonomia, a rektor nie podlega ministrowi czy też prezydentowi miasta, w którym ta uczelnia funkcjonuje"
Następnie pokazał telewidzom zdjęcie dokumentujące "jedno z pierwszych spotkań, które zorganizował w ramach tego, żeby uczelnia miała siedzibę swoją - tutaj jest dokument, gdzie podpisano go podczas spotkania u notariusza".
"Prezydent Grudziądza przekazał uczelni budynek, kamienicę w centrum miasta. Efektem podpisania tej umowy było złożenie projektu do funduszu Unii Europejskiej, które są dokumentacją bardzo zawiłą. Teraz ta nieruchomość ma powrócić do miasta, ponieważ nikt z nowych władz nic nie zorganizował w ramach tej nieruchomości, która należy do uczelni. Obecnie nikt się nie interesuje i prawdopodobnie budynek wróci znów do miasta"
Dodał, że "zarzuty, które mu się stawia, są to zarzuty, które są nieurzędowe - nie było żadnej kontroli ani NIK-u, ani ministerstwa, a taka jest procedura".
"Uczelnia w momencie mojego odejścia jak na instytucję, która zaczęła funkcjonować, dysponowała 4,5 mln zł na koncie. Oprócz tego, miała dwa mieszkania w bardzo atrakcyjnym miejscu kupione. Są to aktywa uczelni"