Grupa trzymająca władzę w Unii Europejskiej nawet się nie kryje, że zamierza ingerować w proces wyborczy w krajach członkowskich. Po unieważnionych wyborach w Rumunii, wkrótce może przyjść czas na Niemcy. - Mówienie otwartym tekstem, że Komisja Europejska może, chce i będzie ingerowała w wybory w krajach członkowskich, zaczęło się już znacznie wcześniej - mówi niezalezna.pl Jacek Saryusz-Wolski, były wieloletni europoseł PiS.
„Thierry Breton [były francuski komisarz UE] wyjaśnia, że ukradli wybory w Rumunii i zrobią to samo z Niemcami, jeśli uznają to za konieczne” - napisał na X Jacek Saryusz-Wolski, udostępniając fragment wypowiedzi Francuza. Breton w krajowej stacji RMC wprost przedefiniował znaczenie demokracji, wskazując na potrzebę dokonywania „korekt” wyborczych werdyktów.
Tak było w przypadku niedawnej „nieskutecznej” wygranej Călina Georgescu w Rumunii. I - jak przekonuje Breton - tak może też być w przypadku zbyt dobrego wyniku AfD w Niemczech.
- To nie jest pierwszy raz - mówi w rozmowie z niezalezna.pl wieloletni europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Przypomina, że „jeszcze przed wyborami we Włoszech Ursula von der Leyen zagroziła, że jeśli Włosi źle zagłosują (czytaj: zagłosują za Giorgią Meloni) to Komisja Europejska ma takie instrumenty, które już zastosowano wobec Węgier i Polski”.
- Mówienie otwartym tekstem, że Komisja Europejska może, chce i będzie ingerowała w wybory w krajach członkowskich, zaczęło się już znacznie wcześniej - podkreśla polityk.
Dalej mówi nam: „Thierry Breton potwierdził to, co już wcześniej było wiadomo. Użyto pretekstu, żeby unieważnić pierwszą turę wyborów w Rumunii, co zrobił to w drugim podejściu rumuński Sąd Konstytucyjny. Ze słów Bretona może wynikać, że to oni wymogli na tym sądzie takie rozstrzygnięcie”.
Saryusz-Wolski przywołuje ustalenia rumuńskiej administracji skarbowej ANAF. - Okazało się, że kampania na TikToku, która dała prowadzenie Călinowi Georgescu, nie była opłacona przez rosyjskie trolle, a Partię Narodowo-Liberalną (PNL), członka Europejskiej Partii Ludowej, partię obecnego prezydenta Klaus Iohannisa. To była operacja pod fałszywą flagą - mówi nam.
Breton potwierdził, jak tłumaczy Saryusz-Wolski, że zdołali wywrócić pierwszą turę, kazali ją anulować.
- To też wypowiedź zaskakująco szczera, bo mówiąca o tym, że dokonali „korekty” w przypadku wyborów w Rumunii, i że nie zawahają się dokonać takiej samej „korekty” w przypadku wyborów w Niemczech
- dodaje.
- To wszystko potwierdza, że Bruksela stawia się ponad demokracją. Breton był bardzo ważnym członkiem pierwszej Komisji Europejskiej pod wodzą Ursuli von der Leyen. To on ostrzegał i groził cenzurą wypowiedzi Elonowi Muskowi. Z otwartą przyłbicą on mówi „my”. Można się domyślić, że chodzi o „my - grupa trzymająca władzę w Unii Europejskiej”” - uważa Saryusz-Wolski.
Przytakuje, że analogiczną jest doktryna demokracji walczącej, którą w Polsce ogłosił premier Donald Tusk.
- W przypadku Polski najważniejsze jest, aby wygrał Karol Nawrocki tak ogromną przewagą, że nie da się tego unieważnić; casus Donalda Trumpa. Demokraci byli o krok od unieważnienia tych wyborów, nie wspominając o próbie o zabójstwa…. Przewaga była tak ogromna, że nie dało się - instruuje.
- Kluczowym elementem w tej materii będzie cenzura wypowiedzi pod fałszywymi hasłami „walki z dezinformacją i mową nienawiści”. Bezzwłocznie trzeba stworzyć ruch obrony wolności słowa w internecie. W sytuacji zmonopolizowania polskiej sceny medialnej przez stronę rządzącą, trzeba bronić mediów, które są po drugiej stronie - czyli Państwa
- podsumowuje polityk.