Czy strategia Donalda Tuska, której celem jest wyniszczenie mniejszych formacji opozycji, działa na korzyść Prawa i Sprawiedliwości? W ocenie profesora Mieczysława Ryby z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego jest to niezwykle ryzykowna taktyka lidera Platformy Obywatelskiej, jeżeli chodzi o jego szansę na przejęcie władzy. - Dla tych mniejszych ugrupowań opozycyjnych Donald Tusk jest śmiertelnym zagrożeniem - ocenił w programie Katarzyny Gójskiej na antenie Telewizji Republika "W punkt".
W ostatnich sondażach mocno tracą Trzecia Droga oraz Lewica. Wyborcy tych formacji w dużej mierze przejęci zostali przez Platformę Obywatelską z Donaldem Tuskiem na czele.
- W polityce rzadko bywa jednak tak, że jak dwóch się bije, to trzeci korzysta. Bardzo często bywa tak, że jak dwóch się bije, to emocje wokół tych dwóch są tak duże, że ci, którzy stoją obok stają się mniej zauważalni dla wyborców. Czy to w takim razie nie będzie celem Platformy Obywatelskiej? To rozgrzanie emocji do czerwoności? Donald Tusk zdaje się bardzo mocno w tym specjalizuje. Tak, żeby ci mniejsi gracze po stronie opozycyjnej po prostu zniknęli gdzieś tam niemalże za horyzontem, aby był tylko on, ten jeden samiec alfa, który staje przeciwko PiS-owi i jeżeli ktoś chce, żeby PiS stracił władze, to musi się do tego przyłączyć. Czy ten scenariusz - o ile jest w głowach sztabowców PO - jest w ogóle do zrealizowania?
- zapytała Katarzyna Gójska.
- W jakimś sensie jest - odparł profesor Mieczysław Ryba. - Pragnę zwrócić uwagę do jakiego poziomu on sprowadził Szymona Hołownię. Jeszcze przed powrotem Donalda Tuska do polskiej polityki, on miał w sondażach więcej niż Platforma Obywatelska. W tej chwili razem z PSL-em balansują na granicy progu wyborczego - zauważył.
- To jest oczywiście ryzykowna gra, jeżeli mówimy o ewentualności przejęcia władzy przez opozycję, bo to absolutnie prowadzi ją do katastrofy - ocenił.
Warto zauważyć, że sytuacja w której Trzecia Droga nie przekracza 8 procentowego progu wyborczego wymaganego dla koalicji, mocno premiuje Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ wyborczy system D'Hondta mocno premiuje te formacje, które uzyskują najwyższy wynik w wyborach. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w 2015 roku, kiedy PiS-owi udało się przejąć władzę po tym, jak 8 procentowego progu wyborczego nie przekroczyła lewicowa koalicja.
- Donald Tusk najprawdopodobniej, jeśli opozycja by wybory przegrała, będzie obarczał tych, którzy do niego nie dołączyli. Widzimy nawet te wezwania Leszka Millera do głosowania na największego, bo to jedyna szansa na pokonanie PiS-u. Później będą padały oskarżenia, że wybory zostały przegrane przez tych mniejszych, bo gdyby opozycja poszła do wyborów razem, to by je wygrała, patrząc na zsumowane wszystkie głosy, tak jakby te głosy się faktycznie w taki sposób sumowały.
Profesor Ryba zwrócił uwagę, że Lewica przyjmuje zupełnie odwrotną strategię.
- Mówi, że Donald Tusk biorąc na przykład Romana Giertycha na swoje listy, osłabia siebie samego i będzie ponosił odpowiedzialność za ostateczny wynik i za to, czy opozycja będzie rządziła czy nie. Te oskarżenia nie tak wprost, ale padają - stwierdził. - Zobaczymy, ale dla tych mniejszych ugrupowań opozycyjnych Donald Tusk jest śmiertelnym zagrożeniem. Czy mu się to uda? Tak do końca nie sądzę - podsumował.