Dla nich wygrana Tuska oznacza prawdziwy koszmar. Chyba największe wrażenie na wielu tych, których spotkałem, zrobiło ujawnienie planów obrony czy też może poddania Polski do linii Wisły. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, nawet zanim minister Mariusz Błaszczak zdecydował się odtajnić archiwalne materiały MON. Opozycja zdaje sobie sprawę, jaką wagę mają te dokumenty, i dlatego próbuje je zdezawuować, począwszy od twierdzeń, że są sfałszowane, do bezczelnego kłamstwa, że powstały na bazie zgody prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Cała ta „strategia” została stworzona rok po śmierci prezydenta, a mam wrażenie, że ci, którzy planowali zamordowanie głowy państwa, widzieli w nim wielką przeszkodę dla rozbrojenia Polski.
Niebezpieczeństwo było o włos. Gdyby nie wybuch wojny na Ukrainie w 2014 roku, rosyjska nawała mogła w nas naprawdę uderzyć. Zresztą Rosjanie byli dużo bardziej przygotowani do wojny z Polską z niż z Ukrainą. Warunkiem było utrzymanie prorosyjskiego rządu w Kijowie. Po Majdanie okazało się to nierealne.
Mieliśmy już raz ogromne szczęście, ale nie będzie nam ono wiecznie sprzyjać. Zdaje sobie z tego sprawę bardzo wielu naszych rodaków. Teraz już nie chodzi tylko spory ideologiczne czy gospodarcze, ale być może o przetrwanie kraju. Chmury nadciągają nie tylko ze Wschodu, lecz także z Zachodu. Forsowana przez Berlin koncepcja likwidacji prawa veta w UE, jakie mają państwa narodowe, oznacza, wcześniej czy później, utratę naszej niepodległości.
Co ciekawe, do jednej i drugiej roboty wzięto Donalda Tuska. Tusk jest wytworem elit III RP, gotowym służyć obcym mocarstwom w zamian za namaszczenie do zarządzania Polską. Dla nich suwerenem nie jest naród, lecz najwięksi gracze w Europie. Nie należy dziwić się poparciu, jakie PO ma szczególnie wśród starszych aktorów czy wszelkich celebrytów – ich właśnie tak hodowano. Mieli umieć grać dla obcych dworów. Często takie usługi nadrabiały luki w talentach. Ale sprzedawali się też, niestety, i ci zdolniejsi.
Takie elity tworzono nam od czasów rozbiorów. Miną jeszcze lata, zanim to się zmieni. Dla ludzi, którzy wiedzą, co się dzieje, dziennikarze z takich mediów jak na przykład „Gazeta Polska” są jakimś oddechem i nadzieją. Być może dzisiaj potrzebują nas szczególnie.