W rozmowie z naszym portalem adiunkt z Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Humanistycznej w Pułtusku, doktor habilitowany Bartłomiej Biskup stwierdził, iż w sondażach wyborczych widać lekką „tendencję plusową” dla PiS. Ekspert dodał, że wspomniany wzrost jest powodowany malejącą liczbą niezdecydowanych, którzy mogą przeważyć i finalnie dać Zjednoczonej Prawicy parlamentarną większość.
We wrześniu wreszcie zaczęła się oficjalna kampania wyborcza. I pierwsze pytanie: kto – według Pana – teraz prowadzi ją najlepiej?
To trudne pytanie. Wydaje się, że i PiS, i PO mają teraz okres zmasowanego „ataku” na siebie nawzajem. I w ten sposób przebijają się z kampanią adresowaną do swoich wyborców. Chociaż, jeżeli chodzi o postulaty programowe, to PiS wygląda trochę lepiej. Bo ma je ustalone lepiej, precyzyjniej niż Platforma Obywatelska.
Ale inne partie też się starają. Są aktywne zwłaszcza w terenie. Robią wszystko, co mogą. Szczególnie zwolennicy Trzeciej Drogi. Nasuwa się pytanie o strategie tych mniejszych partii. Na ile one piszą się w relacji do strategii Platformy Obywatelskiej (PO). A więc na ile owe mniejsze partie będą oddzielnymi bytami, niedostosowującymi się do strategii PO. Tymczasem - na razie - zarówno Trzecia Droga, jak i Lewica, przynajmniej starają się pokazać jako oddzielni partnerzy.
A dwie duże partie – tak, jak mówiłem - wyróżniają się tym, że bezwzględnie atakują siebie.
Jakie są obecnie tendencje sondażowo – wyborcze? Bo – na przykład - wydaje się że PiS „rośnie w siłę” z sondażu na sondaż.
Tak, ewidentnie widać lekką „tendencję plusową” dla PiS. To utrzymuje się od wielu miesięcy. Choć – oczywiście - raz było lepiej, raz gorzej. Tak samo dla Platformy. Ale widać, że teraz PiS wzmocnił się. Choć zobaczymy, co teraz będzie po sprawie z „wizami”.
I dodam: te partie mocno polaryzują! W tym sensie, że trochę „zjadają” poparcie innym ugrupowaniom. Tym, które mają to poparcie w granicach około 10 procent. Widać ów efekt szczególnie po notowaniach PO, które w niektórych sondażach mają powyżej 30 procent, a prawdopodobnie są zasilane wyborcami Hołowni. A jeżeli chodzi o PiS, to jego wzrosty są powodowane malejącą liczbą niezdecydowanych. Bo im bliżej wyborów, tym mocniej zmniejsza się ich ilość.
Co do reszty: mamy trzy partie, które mają między 8 a 10-11 procent poparcia. I to utrzymuje się. Nie ma jakichś specjalnych zaskoczeń. Z tym, że – oczywiście – Trzecia Droga będzie walczyć o przekroczenie 8-procentowego progu ustalonego dla koalicji. Ale średnie sondażowe wskazują, że raczej przekroczy go.
A więc mniejsze partie będą ścigały się o miejsce trzecie, czwarte, piąte. I o konkretną liczbę mandatów, która może ewentualnie zaważyć na powstaniu jakiejś kolejnej koalicji rządzącej.
A jaka będzie sytuacja po wyborach? "Pat”, w którym ani „opozycja demokratyczna”, ani PiS nie zdołają utworzyć rządu, a „języczkiem u wagi” będzie Konfederacja?
„Na dzisiaj” to jest najbardziej prawdopodobne. Tak rzeczywiście może być. Pojawia się pytanie o to, jak dokładnie ułożą się mandaty. Ile ich będzie miało każde z ugrupowań. Czy PiS-owi zabraknie kilku czy bardziej kilkunastu głosów? W konsekwencji: czy trzeba będzie robić jakąś dużą koalicję, czy raczej PiS będzie chciał „wyciągnąć” pojedynczych posłów?
A jeżeli chodzi o opozycję, to zadajmy pytanie: czy w ogóle jest możliwa koalicja wszystkich partii opozycyjnych? Bo wydaje się, że jeżeli opozycja chciałaby stworzyć rząd po wyborach, to musiałyby do niego wejść wszystkie ugrupowania opozycji: od Lewicy po Konfederację. Co dla wielu dzisiaj wydaje się niemożliwe. Ale wiadomo: „dzisiaj to jest dzisiaj”. A po wyborach będzie trochę inna rozmowa. Mamy więc dwa pytania. Pierwsze: czy koalicja całej opozycji „złoży się”? I drugie: ile będzie brakowało PiS-owi? Bo rozstrzygną pojedyncze mandaty.
Konfederacja dzisiaj mówi, że nie wejdzie w żadną koalicję. Jednak jeżeli jej nie utworzy, to de facto skończy się to przyspieszonymi wyborami. Za co będzie odpowiadała wyłącznie Konfederacja! I to już jest większa gra.
Ale czy Konfederacji ten plan w ogóle opłaci się? Bo w obecnej chwili sondaże są mniej d;a niej łaskawe. Mamy więc pytanie, czy swój faktycznie osiągnięty wyborczy wynik Konfederacja w przyspieszonych wyborach będzie mogła jeszcze poprawić.
Wspomniał Pan o niezdecydowanych. Są takie sondaże, które pokazują, że jest ich nawet ponad 20 procent. Czy jest prawdopodobne, że oni przeważą na korzyść PiS-u? Bo wydaje się, iż niezdecydowani zwykle właśnie głosują na rządzących.
Badania pokazują, że niezdecydowani (tak samo jak zdecydowani) rozkładają się proporcjonalnie na różne ugrupowania polityczne. Jeśli więc założyć, że trzydzieści parę procent, które ma PiS, jest też wśród niezdecydowanych, to mamy kolejne kilka punktów procentowych dla Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście, one mogą przeważyć wynik dla PiS w tym sensie, że na pewno będzie większość. Albo zabraknie do niej dosłownie kilku mandatów. A wtedy na pewno nie będzie problemu, żeby je zdobyć.
Więc niezdecydowani rzeczywiście być mogą tym „kamyczkiem przeważającym” wyniki najbliższych wyborów.