Przeciętny wiek Nigeryjczyka to zaledwie 18 lat, podczas gdy Buhari liczy sobie 76 lat, a jego rywal - 72 lata. Wiek obu kandydatów - jak prognozują miejscowe media - może więc negatywnie wpłynąć na zainteresowanie wyborców głosowaniem, zwłaszcza że już wielokrotnie startowali oni w wyborach.
Buhari, który wygrał wybory w 2015 roku, był w roku kampanii wyborczej ostro krytykowany za niespełnienie obietnic złożonych przed poprzednim głosowaniem. W swej kampanii - jak podkreślają miejscowi obserwatorzy - obietnice te powtórzył. To ożywienie gospodarcze, wydanie walki korupcji, skuteczne zwalczanie ugrupowania dżihadystycznego Boko Haram działającego w północno-wschodniej części ogromnego kraju.
Wielu obserwatorów w stolicy Nigerii, Abudży, jest zdania, że znaczna część wyborców będzie się kierowała stereotypowym przekonaniem, iż "lepsze jest znane zło, niż nieznane dobro".
Z kolei Abubakar, przedsiębiorca naftowy i były wiceprezydent (1999-2007), obiecał wydać walkę bardzo wysokiemu bezrobociu i chronicznemu ubóstwu ludności, które czyni z Nigerii kraj, w którym w warunkach skrajnego ubóstwa żyje większy odsetek ludzi niż w Indiach.
Jego pozycję w obliczu wyborów osłabiają jednak liczne oskarżenia o udział w aferach korupcyjnych.
Na frekwencję wyborczą może wpłynąć negatywnie fakt, że o przesunięciu o tydzień terminu obecnych wyborów wielu spośród 84 milionów Nigeryjczyków uprawnionych do głosowania dowiedziało się w ubiegłą sobotę dopiero w drodze do lokali wyborczych.
Nigeria w 2011 roku w ostatniej chwili przesunęła głosowanie w wyborach o dwa dni, mimo że w niektórych stanach już się zaczęło, i o sześć tygodni w 2015 roku, ale w tym ostatnim przypadku o zmianie terminu poinformowano wyborców na tydzień wcześniej.