„To nie ja brałem łapówki, ale według świadków i prokuratury Tomasz Grodzki” – napisał na facebooku dziennikarz Tomasz Duklanowski, autor wielu artykułów śledczych m.in. publikacji o marszałku Senatu Tomaszu Grodzkim, które ukazały się na łamach "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie". Podał, że dostał wezwanie do sądu. Rozprawę ma prowadzić sędzia Iwona Ramotowska, która występowała w obronie sędziego Igora Tuleyi. „Czeka mnie uczciwy proces?” – zastanawia się dziennikarz, który planuje złożyć wniosek o zmianę sędziego.
21 marca 2021 roku prokuratura złożyła wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego (KO). Wniosek dotyczył "podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowych od pacjentów lub ich bliskich w czasie, gdy Tomasz Grodzki był dyrektorem szpitala specjalistycznego w Szczecinie i ordynatorem tamtejszego Oddziału Chirurgii Klatki Piersiowej". Grodzki, który jest profesorem nauk medycznych, chirurgiem, wielokrotnie zapewniał, że formułowane pod jego adresem zarzuty dotyczące korupcji nie mają podstaw.
Dziś mija 372 dni od kiedy blokowane jest w Senacie głosowanie ws. immunitetu Tomasza Grodzkiego.
Tomasz Duklanowski, który jako pierwszy pisał o relacjach byłych pacjentów marszałka Grodzkiego, którzy twierdzili, że wręczali mu pieniądze za leczenie, podał dziś, że wyznaczono mu termin procesu karnego. 27 czerwca 2022 roku ma stawić się przed sędzią Iwoną Ramotowską.
To nie ja brałem łapówki, ale według świadków i prokuratury Tomasz Grodzki. Marszałek powinien za to odpowiedzieć przed sądem, ale "trzecia osoba w państwie" chce żebym to ja był skazany. Dostałem kolejne "zaproszenie" do sądu. Nie chromi mnie immunitet, więc przed sądem będę musiał stanąć
– podał Duklanowski.
Napisał, że proces karny, który wytoczył mu Tomasz Grodzki ma prowadzić sędzia Iwona Ramotowska.
Sędzia podpisała się pod listem Stowarzyszenia Iustitia z dnia 14 kwietnia 2021 roku w sprawie obrony sędziego Tuleyi.
„Sędzia Igor Tuleya jest nieprzerwanie sędzią sądu Rzeczypospolitej Polskiej z przysługującym mu immunitetem i prawem do orzekania, zatem wszelkie decyzje i działania zmierzające do pozbawienia go wolności poprzez zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do Prokuratury nie mogą zostać uznane za zgodne z prawem” – przekonywała grupa sędziów podpisana pod listem, w tym sędzia Iwona Ramotowska.
„Czeka mnie uczciwy proces?” – pyta wobec powyższego dziennikarz „GP”. Według naszych informacji, Duklanowski złoży wniosek o zmianę sędziego.
Po tym, gdy Izba Dyscyplinarna SN prawomocnie uchyliła immunitet sędziemu i zdecydowała o zawieszeniu go w czynnościach służbowych i obniżeniu o 25 proc. uposażenia - sędzia Tuleya został odsunięty od orzekania, a rozpoznawane przez niego sprawy w Sądzie Okręgowym w Warszawie zostały zdjęte z wokandy.
Powodem wniosku prokuratury ws. uchylenia immunitetu sędziego było podejrzenie ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, które miały narazić bieg postępowania. Chodziło o śledztwo ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę. W grudniu 2017 r. Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego Tuleyi uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu. Po decyzji Izby Dyscyplinarnej Tuleya został odsunięty od orzekania przez prezesa warszawskiego sądu okręgowego Piotra Schaba.
W styczniu 2020 r. Tomasz Duklanowski opisał zeznania pacjentów Grodzkiego.
Lubi szybkie i luksusowe samochody. Gdy był szczecińskim radnym, chwalił się swoimi podróżami w najdalsze zakątki świata. Jak twierdzi kilku jego byłych pacjentów, kiedy brał od nich pieniądze, nie wahał się nawet przez chwilę. – Wyciągnąłem 1500 złotych. Profesor przyjął te pieniążki, nie przeliczał i włożył do szuflady w swoimi biurku. W ogóle się nie wzbraniał, przyjął je tak, jakby dostał comiesięczną wypłatę – mówi jeden z pacjentów.
Duklanowski ujawnił także relację pacjenta, który miał zapłacić Grodzkiemu, bo nie chciał "wyglądać jak Frankenstein".
Pan Marek przybywał prawie dwa miesiące na oddziale torakochirurgii, gdzie ordynatorem był dr Tomasz Grodzki. Za to, by po operacji szyto mu ranę tak, żeby „nie wyglądał jak Frankenstein”, zapłacił 500 złotych. O żadnej fundacji nie było mowy. Według niego za pieniądze można tam było sobie kupić lepszą opiekę, załatwić przyjęcie do szpitala, a także mieć szpitalną salę tylko dla siebie
- pisał dziennikarz "GP".