- Groźby wygłaszane pod adresem prezesa NBP budzą obawy wśród zagranicznych inwestorów - przekazała w rozmowie z Katarzyną Gójską na antenie Telewizja Republika Pierwszy Zastępca Prezesa NBP prof. Marta Kightley. W programie "W Punkt" wyjaśniła, jakie konsekwencje dla Polaków miałoby usunięcie ze stanowiska Adama Glapińskiego.
Jeszcze w czasie kampanii wyborczej ówczesna opozycja atakowała prezesa NBP Adama Glapińskiego. Z ust szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska padały nawet groźby, że z siedziby instytucji wyprowadzą go "silni ludzie". Spekulacje na temat usunięcia Glapińskiego ze stanowiska wróciły. Jak stwierdziła na antenie Telewizji Republika Pierwszy Zastępca Prezesa NBP Marta Kightley, jeśli do tego dojdzie, dotknie to Polaków w dwóch wymiarach.
- Po pierwsze bezpośrednio może to po prostu wpłynąć na tak zwaną premię za ryzyko. Co oznacza, że obsługa polskiego długu będzie droższa, czyli my, jako podatnicy, będziemy musieli się więcej złożyć w przyszłości na pokrycie kosztów obsługi długu. To będzie bardziej ważyło w budżecie, a więc budżet będzie miał mniej środków na na inne cele - oznajmiła Kightley, dodając, że może to wpłynąć na kurs złotego.
Jej zdaniem ważniejszy jest jednak "drugi wymiar", który będzie "długookresowy". - Wśród zarzutów, które się stawia wobec prezesa Glapińskiego, pojawia się między innymi zarzut dotyczący skupu obligacji. To jest tak, że ta niezależność Banku Centralnego służy między innymi do tego, żeby Bank Centralny mógł podejmować trudne czasami decyzje takie, o dużych konsekwencjach dla gospodarki, nie czując właśnie tego, że jest zależny od rządu. To muszą być decyzje, które są podejmowane niezależnie ze względów na politykę monetarną - powiedziała wiceprezes NBP.
Przypomniała, że w trakcie pandemii, "kiedy gospodarka była w bardzo głębokiej recesji, mieliśmy bardzo duży spadek PKB", Bank Centralny, aby ratować gospodarkę zadecydował o skupie aktywów. - To była taka pierwsza decyzja w przypadku polskiego Banku Centralnego. Decyzja, która była podejmowana wcześniej już przez inne Banki Centralne. To była taka decyzja, dzięki której - między innymi - wyszliśmy praktycznie suchą nogą z kryzysu, po czym nasza gospodarka bardzo szybko się podniosła - wskazała.
"Teraz proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że właśnie prezesowi Narodowego Banku Polskiego, który był jedną z osób, które podejmowały te decyzje stawia się takie zarzuty i dochodzi, przypuśćmy, do usunięcia z urzędu prezesa, czy też zawieszenia. Proszę sobie wyobrazić, jakie to ma konsekwencje w przyszłości (...) (Ten, kto kiedyś w przyszłości będzie prezesem NBP - przyp. red.) będzie się bał podjąć decyzję, która jest ratująca dla gospodarki. Co więcej, będzie podejmował decyzje dotyczące stóp procentowych, walki z inflacją z taką świadomością, że być może, może to się zdarzyć jeszcze raz"
– zaznaczyła.
Odnosząc się do wspomnianej na początku tekstu wypowiedzi Tuska, oznajmiła, że to "psucie państwa", podkreślając, że "jednym z najważniejszych fundamentów w gospodarkach rozwiniętych z bardzo ważnych przyczyn jest niezależność Banku Centralnego".
Kightley wskazała też, że groźby, które wygłaszał szef PO "budzą obawy", a NBP dostaje "sygnały ze strony inwestorów zagranicznych, że Polska jest postrzegana jako kraj niestabilny". - Dodajmy do tego kontekst. Znajdujemy się w trudnych czasach. Mamy wojnę na Ukrainie, która obciąża nasze ryzyko (...) inwestorzy też zwracają na to uwagę i teraz na to ryzyko dokładamy sobie drugie ryzyko, związane z konfliktem politycznym - stwierdziła.