Małgorzata Wassermann, kandydatka PiS na prezydenta Krakowa powiedziała w TVN24, że chce wygrać wybory i robi wszystko, aby to osiągnąć. - Mam wielką nadzieję, że za miesiąc zmienię swoją sytuację zawodową i będę prezydentem Krakowa - oświadczyła.
Kraków jest wart wszystkiego, Kraków jest piękny, wspaniały, ma szansę się rozwijać
- powiedziała dziś Wassermann. Jak dodała, nie podjęłaby się startu w wyborach, gdyby nie chciała ich wygrać, ale trudno jej prowadzić taką kampanię, która „odbywa się w świetle kamer, która polega na prezentowaniu codziennie innego hasła, rozdawaniu jabłek”.
- Ja po prostu jestem inna charakterologicznie, co nie znaczy, że nie chcę wygrać, robię wszystko żeby wygrać i mam taką nadzieję, że krakowianie 21 a potem 4 podejmą taką decyzję - zaznaczyła posłanka PiS na antenie TVN24.
Kandydatka oceniła, że ubiegający się o wybór na kolejną kadencję Jacek Majchrowski „nie jest w żaden sposób apolityczny”. - Jego sytuacja dzisiaj jest oczywista – on ma swój klub radnych, który składa się z ludzi, którzy mają dwa rodowody: SLD i PSL. Ma dzisiaj poparcie też wszystkich partii opozycyjnych - zauważyła.
Jak podkreśliła Wassermann pomimo, że została wystawiona do wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość i w pełni identyfikuje się z tą partią, to ona sama nie jest członkiem tej partii i nie angażuje się w działalność partyjną.
Każdy, kto ze mną współpracował, a w Krakowie współpracowało ze mną bardzo wielu ludzi z wielu środowisk, wie o tym, że fachowców w ogóle nie dobieram po barwach politycznych, a po drugie – rozmawiam z każdym i każdy może przyjść do mnie ze swoją sprawą, ze swoim problemem i na pewno zostanie przeze mnie przyjęty i zostanie wysłuchany
- zapowiedziała.
Zadeklarowała, że gdyby wygrała wybory to będzie prezydentem wszystkich krakowian - „zarówno prawej strony, lewej strony, feministek” - mówiła.
Pytana o finansowanie zabiegów in vitro z budżetu miasta, Wassermann wyjaśniła, że wolałaby, aby nie były one finansowane z pieniędzy publicznych, ale jeżeli rada miasta podejmie taką decyzję to się temu podporządkuje.
Zadeklarowała, że pełniąc funkcję prezydenta nie zamierza ingerować w funkcjonowanie podległych miastu szpitali, które wykonywałyby dopuszczanych przez prawo aborcji.
- To, że ja jestem przeciwnikiem przerywania ciąży to jest jedna kwestia, ale to, że ja nie zamierzam ingerować w to co robi szpital to jest druga kwestia (…). Być może są takie miejsca, są takie osoby, prawo na to zezwala i ja na pewno nie będę w to ingerować - zaznaczyła.