Światowe media ujawniają kolejne zbrodnie rosyjskich najeźdźców popełniane na cywilnej ukraińskiej ludności. Kradzieże, gwałty i okrutne morderstwa stały się niestety codziennością. Jak informuje belgijski dziennik “De Standard”, powołując się na niezależne media w Rosji, rosyjscy żołnierze zabici podczas agresji na Ukrainę pochodzą głównie z biedniejszych, odległych od Moskwy regionów.
Belgijski dziennik przypomina, że Moskwa bardzo oszczędnie ujawnia informacje o swoich stratach w wojnie na Ukrainie. Oficjalnie zginęło 1351 żołnierzy, co jest liczbą znacznie mniejszą niż szacunki NATO i Ukrainy.
- Grupowe pogrzeby wskazują, że Buriacja i inne republiki oddalone od Kremla zostały nieproporcjonalnie dotknięte konfliktem. Potwierdzają to doniesienia niezależnych, lokalnych mediów
– czytamy w „De Standaard”.
„Najwięcej poległych żołnierzy pochodzi z biedniejszych republik z mniejszościami etnicznymi, takimi jak Buriacja, Kałmucja i Dagestan” – powiedział gazecie Paweł Łuzin, rosyjski ekspert wojskowy.
Według Łuzina niższe stanowiska w armii rosyjskiej są zajmowane przez młodych mężczyzn z tych republik.
- Dla wielu młodych mężczyzn to złoty bilet, żeby się wydostać z biedy. Nie mają innych perspektyw. Armia oferuje im pracę i przyzwoitą pensję
– mówi ekspert.
Według ostrożnych szacunków belgijskiego dziennika wynika, że jedna czwarta rosyjskich ofiar wojennych pochodzi z trzech republik: Buriacji, Dagestanu i Tuwy.
- Przeciętnego Rosjanina mniej obchodzi śmierć Buriata czy Dagestańczyka niż śmierć niebieskookiego żołnierza z Moskwy i Petersburga
– twierdzi Łuzin i dodaje, że jest to „mroczna i cyniczna” polityka Kremla.